Podsumowanie sezonu Siódma Liga Szóstek!

W zimowej kampanii Siódmej Ligi Szóstek było wszystko: wielkie zwycięstwa, niespodzianki, piękne gole i oczywiście, co najważniejsze – dużo piłkarskiej jakości. Niemal od początku do samego końca zmagań trzy drużyny szły łeb w łeb, ale na finiszu najlepsza okazała się ta, która najrzadziej się myliła. Chodzi oczywiście o The Old Stars Ochota, która ubiegła Defenders i Stado Szakali. Całej medalowej trójce serdecznie gratulujemy i zapraszamy na podsumowanie sezonu na siódmym szczeblu!

 

Zaczniemy, rzecz jasna, od triumfatorów na ósmym szczeblu. The Old Stars Ochota pokazali zimą charakter. W tak wyrównanej lidze ekipa z Ochoty od samego startu toczyła niemalże tylko wyrównane boje, często wygrywając nieznacznie, po ciężkiej walce. Już w pierwszym spotkaniu o włos (6:5) pokonali Bad Boysów, potem przyszła Sparta 5:3. Następnie gładka wygrana z Gur-Budem 6:0, trudna przeprawa z Radlerem, aż w końcu przyszła porażka po genialnym widowisku ze Stadem Szakali. Jak się okazało, jedyna w sezonu. Tydzień później team w granatowych koszulkach zanotował kluczowe z punktu widzenia ostatecznych rozstrzygnięć zwycięstwo 2:1 z Defenders i już było wiadomo, że skończy się co najmniej na podium. TOSO nie zawiedli w starciu z East Crew, ale potem przyszła sensacja w postaci tylko remisu z nieobliczalną Semper Victorią. A to sprawiło, że w ostatniej kolejce drużyna Marka Jurgi musiała zdobyć komplet punktów i liczyć na potknięcie ówczesnego lidera Defenders. Ochota wygrała walkowerem, a z pomocą przyszła im Sparta, która ograła ich głównego rywala. Dzięki czemu mistrzowski wazon wjechał właśnie do ich gabloty. I naszym zdaniem swoim zacięciem, umiejętnościami wychodzenia z trudnych boiskowych sytuacji i ambicją The Old Stars po prostu zasłużyli na to. Pomogły w tym indywidualności. Adrian Barej został najlepszym obrońcą ligi, Maksa Czyżewskiego, absolutnie najważniejszego zawodniks TOSO, wybraliśmy MVP zimowych zmagań, kapitalnie spisywał się też Krzysztof Możdżonek, wspomniany Marek Jurga w bramce także dołożył swoje trzy grosze do tytułu. Czapki z głów, Panowie!

old_stars.jpg

Od pierwszego spotkania Defenders prezentowali się tak, jakby ich interesowało tylko mistrzostwo. Szybki rzut okiem na rezultaty potwierdza tę tezę: 11:4 z Semper, 12:4 ze Stadem Szakali, 8:5 z Bad Boys, 8:3 z East Crew, 9:4 z Gur-Budem. Dopiero w szóstek kolejce w meczu na szczycie przyszła minimalna porażka z The Old Stars 1:2, ale szybko Konrad Dobrowolski i jego świta powrócili na zwycięską ścieżkę. I przed ostatnią kolejką wystarczyło postawić kropkę nad „i”, by cieszyć się z tytułu. Pech chciał, że w finale sezonu mierzyli się ze znajdującą się w mega gazie Spartą. I na 10 minut przed końcem zespół w czerwonych barwach prowadził 4:3. Jednak Spartanie nie odpuścili, przycisnęli, by triumfować 4:6, ostatecznie zabierając rywalom niemal pewne już złoto. Stąd też na pewno w szeregach Obrońców czuć było pewien niedosyt, ale my uważamy, że to była naprawdę fantastyczna kampania w ich wydaniu. Najlepszym golkiperem ligi został Krzysztof Różalski, imponowali wspomniany Dobrowolski, Mateusz Gajda i Mateusz Nyśk, w zasadzie to niemal o każdym zawodniku Defendersów można było mówić w samych superlatywach. Toteż nie ma się co smucić, tylko iść za ciosem. Gratulujemy i jesteśmy pewni, że wiosną Czerwoni znowu powalczą o co najmniej pudło.

Stado Szakali uzupełnili skład podium i można śmiało powiedzieć, że gdyby nie zadyszka na koniec, to medal mógłby być srebrnego, a nawet złotego kruszcu. Mówimy tu w końcu o ekipie, która jako jedyna potrafiła pokonać późniejszych mistrzów The Old Stars Ochota (po kapitalnym widowisku zakończonym rezultatem 7:6). Szakale zapamiętamy na pewno z tego, że w ich meczach padało moc goli. Trzeci najskuteczniejszy atak napędzany duetem Jan Mitrowski (król asyst wraz z Rafałem Dukiem ze Sparty) z dorobkiem 14 ostatnich podań czy też Kamil Ceran (druga strzelba ligi) potrafił namieszać w przodzie. Dobrze przekonali się o tym chociażby wspomniana Ochota, FC Radler, Bad Boysi czy też PRE Wwa. A gdy dodamy do tego jeszcze Karola Wierzchonia z Janem Słupskim, to mamy obraz ekipy, która ma naprawdę wysoko ustawiony sufit. Na pewno SSZ żałują samego finiszu, gdzie ulegli Sparcie i dość niespodziewanie Semper Victorii. Komplet punktów w tych grach i Szakale mieliby złoto, ale nie ma co gdybać, trzeba ich po prostu pochwalić za dobrą robotę, spuentowaną brązowym medalem. Brawo!

Warsaw Bad Boys byli finalnie czwarci, ale do pudła sporo zabrakło, bo aż pięć oczek. Mimo tego musimy pochwalić tę ekipę za minione już rozgrywki. Start był daleki od wymarzonego, chociaż można to zrzucić na terminarz (pierwsze dwa mecze to z późniejszym mistrzem i wicemistrzem oraz z piątą Spartą). Potem było już znacznie lepiej. Bartek Podobas i spółka zaczęli mozolnie kolekcjonować punkty (zwycięstwa z Semper, z PRE, z East Crew czy też z Radlerem), chociaż nie zabrakło też wpadek. Zwłaszcza porażki z przedostatnim Gur-Budem Zieloni mogli uniknąć. Niemniej WBB pokali się jako solidna paka, z którą trudno się gra i trzeba się mocno napracować, żeby ich pokonać. Dodatkowo nie zawiódł duet braci, Bartek i Michał Podobasowie jak zwykle stanowili o sile Bad Boysów, Bartek Staniszewski i Michał Buczek także kilka razy pokazali, na co ich stać. Do walki o najwyższe cele może zabrakło nieco błysku, by osiągać lepsze wyniki, szczególnie w starciach z czołówką, ale Warsaw Bad Boys mają sporo powodów do zadowolenia po zakończeniu sezonu.

Czy piąta lokata dla Sparty to powód, żeby ich pochwalić? Absolutnie nie, należy im się nagana, gdyż zespół w zielonych barwach dysponuje takim potencjałem, że powinien bić się o tytuł. Zresztą fenomenalna (nie bójmy się tego słowa) końcówka w ich wykonaniu to najlepsze tego świadectwo. Lecz pierwsza część zimowej kampanii była w ich wykonaniu daleka od oczekiwań. Zaczęło się trzema minimalnymi porażkami z Radlerem 2:3, z Ochotą 3:5 i PRE 8:9, potem pierwszy punkt po thrillerze z Bad Boysami, co możemy nazwać oddaniem za darmo zwycięstwa. Później jeszcze przyszła dotkliwa przegrana z East Crew i wtedy dopiero Spartanie się przebudzili. I pokazali prawdziwą moc, wystarczy spojrzeć na wyniki: 13:3 z Gur-Budem, 20:0 z Victorią, obicie trzecich na koniec rozgrywek Szakali 7:3 i drugich Defendersów 6:4. Sparta wtedy grała jak z nut. W czym prym wiedli zwłaszcza Michał Burzyński (król strzelców z 18 golami), Piotr Świstak, Maciej Kuklewski i Rafał Duk (najlepszy asystent ligi z 14 ostatnimi podaniami). Zatem trzymamy się zdania, że piąta pozycja to było jednak za nisko i wymagamy od nich więcej.

sparta.jpg

Na szóstym miejscu uplasowali się East Crew. I naszym zdaniem stać ich było na więcej, gdyż drużyna rodem z Ukrainy była wybitnie nierówna. EA potrafili po świetnych widowiskach ograć Spartę i Radlera 7:2, nieźle wyglądali też na starcie sezonu w spotkaniach przeciwko Gur-Budowi i PRE, ale zdarzyły im się mecze, które w dziwny sposób przegrywali (na przykład 2:3 z Semper Victorią, gdzie prowadzili 2:0). Toteż głównym ich problemem, jak łatwo można wywnioskować, były wahania formy. Przy bardziej stabilnej dyspozycji według ekipa w różowych strojach mogłaby nawet powalczyć o medale, a tak to finiszowali szóści. A szkoda, z takimi zawodnikami Marian Melnyk, Maksym Shpytsia czy Michail Fedko East Crew powinni być wyżej. I jeszcze dodamy, że szwankowała w EA skuteczność. Także sporo jest do poprawy, ale warto popracować, by wyciągnąć na wiosnę maksimum, bo możliwości są naprawdę duże.

FC Radler przez pierwsze siedem kolejek wyglądał na zespół, który może powalczyć o medale. Jednak słabszy finisz (walkower i dwie porażki już na boisku) sprawiły, że ligowe zmagania zakończyli dopiero na siódmym miejscu. Jednak start piłkarskiej zimy mieli świetny. Trzy zwycięstwa w czterech meczach (w tym z mocną Spartą 3:2 czy nieobliczalną Semper Victorią 4:2) i porażka po walce z późniejszym złotym medalistą The Old Stars Ochota. Później jednak się nieco posypało, pogorszyła się frekwencja i w efekcie drużyna w żółtych koszulkach zaczęła spadać w dół tabeli. Czego zabrakło? Być może lepszej frekwencji, gdyby tacy zawodnicy jak Damian Łaguna czy Marcin Lis przychodzili częściej, to miejsce w stawce byłoby z pewnością wyższe. My zaś od siebie docenimy Pawła Cielaka, który był niemal zawsze obecny i był prawdziwym filarem FC Radlera. Jak koledzy z zespołu pójdą w jego ślady, to wynik wiosną na pewno się poprawi.

To była przedziwna zima w wykonaniu Semper Victorii. Zwłaszcza w drugiej połówce sezonu. Zespół w pomarańczowych trykotach potrafił w jednym tygodniu odrobić straty i ograć East Crew 3:2, by potem dostać sporego łupnia od Sparty, a następnie sensacyjnie zremisować z późniejszym mistrzem z Ochoty 5:5, wieńcząc to zwycięstwem po thrillerze z brązowymi medalistami Stadem Szakali 6:5. Pierwsza część rundy jednak nie była aż tak ciekawa. SV w pierwszych pięciu grach zdobyli ledwie trzy oczka i widać było, że czegoś im brakuje. Dopiero później zaczęło się zazębiać, skład zaczął się klarować i na efekty nie trzeba było długo czekać. Coraz lepsze występy w bramce zaczął notować Bartek Zgódka, Michał Wilczyński i Maciej Beresewicz byli prawdziwymi filarami, a wszystko to łączył kapitan Krzysztof Henrych, jeden z najlepszych zawodników ligi. I jej drugi strzelec. Solidne fundamenty pod przyszłe sukcesy zostały wylane i wiosną spodziewamy się dalszego progresu Semper Victorii.

prewawa.jpg

Gur-Bud przez niemal cały sezon okupował ostatnią pozycję w tabeli, by na finiszu w niezłym stylu zgarnąć dwie wygrane, co dało im awans na przedostatnią lokatę. Jednak pierwsze starć w ich wykonaniu było zaskakująco słabe. Owszem, zdarzały się dobre występy (minimalne porażki z Semper Victoria czy z Radlerem), ale zazwyczaj było po prostu sporo poniżej oczekiwań. Oczywiście, czołowe trio Jarosław Wnuk, Michał Kucharski i Damian Góra trzymali poziom, ale patrząc na cały kolektyw to nie wyglądało to kolorowo. Dobrze dla nich, że chociaż w końcówce pokazali, że potrafią grać w piłkę (o czym jesteśmy przekonani), zwyciężając z PRE Wwa 5:4 i Bad Boysami 5:3. My mamy nadzieję, że to było tylko ładowanie baterii i wiosną Gur-Bud pokaże znacznie więcej.

Ostatnie miejsce i do tego zimowa runda zakończona walkowerem – tak doświadczonej ekipie jak PRE Wwa to wprost nie wypada. Zwłaszcza że Emeryci mieli w składzie takie indywidualności jak Artur Igras, Jacek Wrzesiński (jakby nie było, dwóch czołowych ligowych strzelców) czy też Hoijakbar Abdusalomović. A jednak Żółto-czarni ledwie dwukrotnie wygrali, zresztą po bardzo dobrych meczach przeciwko Sparcie (9:8) i Semper Victorii (12:6). Pozostałe spotkania były przegrane, chociaż uczciwie musimy zaznaczyć, że większość z nich to były dość pechowe porażki po niezłej grze(z Gur-Budem i z Radlerem po 4:5, z East Crew 8:6). Niemniej dziesiąta lokata stała się faktem i tutaj zarząd PRE Wwa przed wiosną będzie musiał wyciągnąć poważne wnioski.

Tradycyjnie już, wieńcząc nasze podsumowanie, chcieliśmy bardzo podziękować tym, którzy z nami byli tej zimy. Całym drużynom, jak i każdemu pojedynczemu zawodnikowi. Dzięki Wam nie zabrakło pięknych piłkarskich chwil, efektownych goli i bramkarskich parad. Mamy nadzieję, że już niebawem będziemy celebrować wspólnie futbolową wiosnę, no a za miniony już sezon jeszcze raz dziękujemy!

druzynasezonu7.png

Sponsorzy