Podsumowanie sezonu 6. Liga Szóstek!

Przenosimy się na szósty szczebel zimowej edycji Ligi Bemowskiej, gdzie wystąpiło 8 drużyn. Najlepszy okazał się Legion, który tylko o jeden punkt wyprzedził świetnie finiszującą KP Kozią. Obie drużyny łącznie zdobyły blisko 200 goli. Najniższy stopień podium przypadł ekipie Jeszcze się zastanawiamy, która z kolei końcówkę sezonu zagrała w kratkę, tracąc szansę na lepszą lokatę. Zapraszamy na przegląd tego jak zaprezentowały się wszystkie ekipy na tym poziomie rozgrywkowym.

 

Zaczynamy od mistrza. Legion tej zimy trafił i ze składem i z formą. Gdyby nie dwie wpadki, w tym ta sromotna porażka z wicemistrzem w ostatniej kolejce, która nie miała już znaczenia w kontekście kolejności na podium, ale nadszarpnęła troszkę wizerunek niepokonanej drużyny, moglibyśmy stwierdzić, że była to jej absolutna dominacja. Gracze z „eLką: na piersiach aż 6 razy aplikowali rywalowi dwucyfrowy bagaż goli, samemu prezentując żelazną defensywę. Błyszczeli Paweł Grzela, Kamil Ceran czy Kamil Sienkiewicz, którzy bardzo znacząco zapisali się w statystykach, ale pierwsze skrzypce tej zimy zagrali: król strzelców rozgrywek, Tomek Cyryłowski oraz najbardziej wartościowy gracz, a przy tym najlepszy obrońca ligi, Bartek Adamiak. Mało tego za najszczelniejszą defensywę odpowiada także najlepszy golkiper rozgrywek, Arkadiusz Siwiński. Legion już w pierwszych dwóch kolejkach odprawił z kwitkiem swoich najgroźniejszych rywali, ale potem niespodziewanie zremisował ze słabo spisującą się ekipą NMM. Jak się okazało, był to tylko wypadek przy pracy, bo do ostatniej serii Legion wygrał już wszystko, zapewniając sobie mistrzowski tytuł na kolejkę przed końcem rozgrywek. Jak już wspominaliśmy, niemal nieskazitelny wizerunek złotych medalistów popsuł ostatni mecz, w którym po prostu „zameldowali się na murawie”, dostając sromotne lanie od wicemistrzów.

275857480_10158294534327676_4515080435685535450_n.jpg

Czas właśnie na srebrnych medalistów, ekipę KP Koziej, która musiała w tej edycji mocno gonić stawkę. Wprawdzie sezon zaczęła od pewnej wygranej, to już o dwóch następnych występach chciałaby szybko zapomnieć. Przegrali ze swoimi, jak się okazało najgroźniejszymi rywalami, co sprawiło, ze pogoń zaczynała dopiero z 6 pozycji. Gracze w czarnych trykotach szybko jednak wrócili na zwycięskie tory i pozostali na nich, aż do końca sezonu, biorąc udane rewanże na swoich pogromcach i to w decydującym momencie sezonu. W 10 kolejce Kozia najpierw w meczu o wicemistrzostwo rozgromiła Jsz, a chwile potem jeszcze efektowniej odprawiła z kwitkiem świeżo upieczonego mistrza. Drugi atak oraz druga obrona mogą robić wrażenie, tym bardziej że wraz z Legionem wicemistrz zbliżyli się do granicy 100 zdobytych goli. Tutaj też wyróżniło się kilku graczy, którzy przekroczyli granicę 20 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej: Tomasz Komor, Paweł Chróstowski czy bracia Stępniewscy, Piotr i Paweł, ale najlepszy wśród nich był Maciej Baranowski, najlepszy asystent i drugi strzelec szóstej ligi. Za KP Kozią kolejny bardzo udany sezon. Do doświadczonych graczy dołączyła młoda, świeża krew i ta mieszanka póki co bardzo pozytywnie zaskakuję. Oby tak dalej Panowie.

Najniższy stopień podium przypadł ekipie Jeszcze się zastanawiamy, która srebrne medale przegrała w ostatnim meczu sezonu. Wprawdzie nazwa drużyny nic nam przed sezonem nie mówiła, to już kadra jak najbardziej. Wielu graczy znaliśmy z drużyny Kasztanów. Ekipa Krzysztofa Gniadka przywitała się z LB nieco gorzkim smakiem, przegrywając na inaugurację z późniejszym mistrzem. Potem jednak gracze JSZ pokazali, na co ich stać. Wygrali sześć kolejnych meczów, przystępując do rundy finałowej z drugiego miejsca, z 1 punktem starty do lidera. Niestety dla nich już w kolejnym meczu miejsce w szeregu pokazał im Legion, który tym zwycięstwem przypieczętował mistrzowski tytuł, wiceliderowi pozostała walka o utrzymanie drugiego miejsca. Niestety dla nich i ta sztuka im się nie udała. W ostatniej serii Jsz grali dwa mecze, co przy tak wąskiej kadrze było dla nich przekleństwem. Pierwszy krok zrobili, pokonali Fuszerkę, ale kosztowało ich to mnóstwo sił. W konsekwencji w starciu o wicemistrzostwo z Kozią byli cieniem samych siebie. Ostatecznie przyszło im się cieszyć z brązowych krążków. Warto wyróżnić kilku zawodników, którzy odegrali kluczowe role. Zaczniemy od kapitana, Krzysztofa Gniadka, który wprawdzie oszałamiających liczb nie osiągnął, ale był prawdziwą ostają drużyny, jak potrzeba wymagała radził sobie nawet między słupkami. Patrząc na statystyki, warto przyjrzeć się kilku innym graczom: Damian Błaszczak i Bartosz Dźwigulski okazali się wybornymi snajperami, ale prawdziwym mózgiem drużyny był Patryk Kwiatkowski. Czas uzupełnić kadrę i ruszyć po jeszcze wyższe cele.

Ostatnie miejsce w grupie mistrzowskiej zajęła Fuszerka. To nie był oszałamiający sezon czwartej ekipie tej kampanii. Jak się okazało trzy zwycięstwa w pierwszej fazie sezonu wystarczyły, by awansować do najlepszej czwórki. Kluczowy okazał się triumf nad Sportowymi Zakapiorami, który decydował o tym, która z tych dwóch drużyn będzie walczył o medale. W decydującej fazie sezonu Fuszerka przegrała wszystkie trzy mecze, ale zarówno w starciu z Kozią jak i z Jsz zmusiła rywali do największego wysiłku. Jeżeli mielibyśmy kogoś wyróżnić, to był to duet: Rafał Sopdar – Damian Słojkowski.

274277145_10158275164122676_3761926572721876467_n.jpg

Tymczasem możliwość walki o medale o włos przegrała drużyna Sportowych Zakapiorów. Piąta ekipa w ligowej tabeli zagrała sezon w kratkę i to dosłownie. 5 zwycięstw i tyle samo porażek, to wynik, który w ogólnym rozrachunku dawał im tylko sześć punktów straty do podium. Zakapiory od początku zimy zwycięstwa przeplatali z porażkami, ale tych drugich w końcowej fazie rundy zasadniczej było dokładnie o jedno za dużo. Generalnie zdecydowała porażka z Fuszerką, bo obie drużyny na skraju rund miały po 9 punktów. SZ słabo radzili sobie z wyżej notowanymi rywalami, tracąc w tych starciach powyżej 10 goli. Mimo tego kilku zawodników zaznaczyło się statystykach. Mowa o trójce: Łukasz Figura, Daniel Lasota, Piotr Maciuk. Zabrakło konsekwencji i szerszej ławki.

Na miejscu szóstym finiszowała Perła WWA, która takie miejsce zawdzięcza dobrej końcówce sezonu. Gracze w czerwonych trykotach świetnie zaczęli zimową kampanię od razu inkasując komplet punktów. Potem jednak było tylko gorzej. Przegrali 5 kolejnych spotkań i to różnicą przynajmniej 4 goli. Z taką postawą próżno było ich szukać wśród kandydatów do medalu, pozostała im walka honor. Ta wyszła im całkiem nieźle, bo do zwycięstwa w ostatniej serii rundy zasadniczej dołożyli jeszcze dwa triumfy w decydującej fazie rozgrywek, co w sumie dało im 11 zdobytych punktów. Najbardziej wyróżnili się Igor Bartkowski oraz Dominik Jakubiak.

Punkt mniej wywalczyła ekipa Piotra Burdacha, która finiszowała na 7 pozycji. Nie Ma Mocnych, bo o nich mowa dość obiecująco zaczęli rozgrywki. Wprawdzie na inaugurację minimalnie przegrali, ale potem wywalczyli 4 punkty w dwóch meczach, a szczególny był ten jeden punkt zdobyty z późniejszym mistrzem. To dało nadzieję „Seledynowym” na niezły sezon. Niestety kolejne punkty NMM zdobyli dopiero 5 spotkań później, gdy pozostała im już tylko gra o przysłowiową pietruszkę. W tym przypadku także runda finałowa w ich wykonaniu była udana. 2 zwycięstwa w 3 meczach na otarcie łez, ale i na zachętę na nowy sezon. Wciąż widać luki w ataku, które próbowali załatać Daniel Mazurek z Tomkiem Świdrem. Teraz czeka ich sezon w ich koronnej lidze siódemek, w której na medal czekają od jesieni 2020 roku.

Status „czerwonej latarni” przypadł Bemovii. Piotr Modzelewski i spółka zaliczyli nieudany sezon. Wygrali tylko z Perłą, ponadto przegrali wszystko. Nie zawodził jedynie Tomek Świderski, który jednak w pojedynkę nie wiele mógł zdziałać. Tej zimy zabrakło zwyczajnie ludzi do gry. Kontuzję, wyjazdy, sprawy prywatne. Mamy nadzieję, że to tylko „sezon przejściowy” i na wiosnę Bemovią w lidze siódemek zagra już o najwyższe cele.

druzynasezonu6.png

Sponsorzy