Podsumowanie sezonu Zima 2020 - 4. liga

Przyszła kolej na czwarty szczebel zimowej ligi szóstek. Tutaj najlepsze okazały się Dziki Futbolu, które wyprzedziły Pro Ogórki. Na najniższym stopniu podium staną zawodnicy Old Legionu. Dziki tytuł zapewniły sobie dopiero po dziewiątej kolejce, natomiast w ostatniej, dodatkowej serii gier obejrzeliśmy całą masę zaległych meczów, które rozstrzygały o kolejnych miejscach na podium. Zapraszamy na kolejną część naszego cyklu podsumowującego zmagania w sezonie zimowym.

 

Dziki Futbolu w przekroju całego sezonu okazały się po prostu najlepsze. Zimę rozpoczęły od dwóch zwycięstw, ale trzeci mecz już przegrały, tracąc pozycję lidera. Po czwartej serii wróciły jednak na prowadzenie w stawce, którą potem oddali tylko raz, gdy w szóstej kolejce po dwóch kolejnych wygranych podzielili się puntami z rywalem, a w tabeli wyprzedziły ich OGórki. Ostatnie trzy starcia Dziki rozstrzygnęły już na swoją korzyść, a że grupa pościgowa grała w kratkę, to przypieczętowali mistrzostwo kolejkę przed końcem rundy, pokonując innego pretendenta do złota, Tank Team. Patrząc na liczby śmiało można stwierdzić, że DF zdominowały zimę, bo okazali się najlepszym zespołem jeżeli chodzi o ofensywę oraz defensywę, a ojcem sukcesu bez wątpienia był król strzelców oraz drugi asystent rozgrywek, a także najlepszy zawodnik całego sezonu, Jakub Głowala. Tymczasem najmniej straconych goli to duża zasługa będącego tej zimy w rewelacyjnej dyspozycji, najlepszego bramkarza sezonu, Damiana Marcińczaka.

Srebrne krążki tymczasem zgarnęły Pro OGórki. Ekipa składająca się głównie z zawodników BKS – Górki wsparta kilkoma posiłkami z Prosektorium zaliczyła wprawdzie falstart, wywalczając w dwóch pierwszych meczach raptem punkt, ale potem szybko się pozbierała, wygrywając cztery kolejne starcia. Gracze w żółtych trykotach nie zwalniali tempa, a kolejne zwycięstwo dało im nawet pozycje lidera. W siódmej kolejce przegrali jednak po raz drugi tej zimy, natomiast w kolejnym tygodniu pauzowali, co spowodowało, że spadli aż na trzecie miejsce. W przedostatnim meczu sezonu pokonali Wolę Fans i potem czekali co zrobią rywale w dodatkowej, dziesiątej kolejce, w której na samym końcu w zaległym meczu podejmowali Tank Team. Postawa innych drużyn w dziesiątej serii sprawiła, że stawką tego meczu było albo wicemistrzostwo albo nic. Dla TT był to mecz numer trzy tego dnia, co również skrupulatnie wykorzystały OGórki, gromiąc rywala i zgarniając wicemistrzostwo Czwartej Ligi Zimowej. Ponownie odwołamy się do liczb, które w tym wypadku są naszym zdaniem dość wymierne: PO były drugim atakiem i drugą defensywą ligi. Z przodu błyszczał tercet: Marek Szulgowicz – Tomasz Secer – Łukasz Dworakowski, a na szczególne słowa uznania zasługuje ostatni z graczy, który zgarnął statuetkę dla najlepszego asystenta sezonu, a warto podkreślić, że wyszarpał ją Głowali właśnie w ostatnim meczu tej kampanii. Z tyłu z kolei, jak zwykle solidnością imponował kapitan, Mikołaj Tchorzewski.

Najniższy stopień podium wywalczył Old Legion, którego droga po medal nie była już usłana różami. Gracze w zielonych trykotach wprawdzie wygrali dwa z trzech pierwszych meczów, co dawało im pozycje tuż za podium, ale potem przegrali dwa starcia i spadli aż na siódme miejsce. Druga połowa sezonu to już koncertowa gra ekipy Wojtka Starożyka, która wygrała cztery kolejne starcia i przed ostatnią, dodatkową kolejką zadomowiła się na pozycji wicelidera. W dziesiątej serii grały jednak aż trzy zespoły, które mogły ją jeszcze wyprzedzić, jednak mecze tak się ułożyły, że dopiero ostatnia z nich zepchnęła Legion na najniższy stopień podium, na którym ostatecznie finiszował. Brązowi medaliści w tej edycji borykali się z małymi problemami kadrowymi, bo kilka ich stałych ogniw leczyło urazy. Stąd ich bardzo szeroka kadra, wsparta kilkoma zawodnikami z pierwszej drużyny, którzy bez wątpienia wydatnie pomogli Legionistom w osiągnięciu podium. Najjaśniejszymi punktami drużyny byli jednak defensorzy, którzy grali najrówniej, najwięcej i to oni najbardziej zapisali się w statystykach, a mowa o duecie Piotr Bors – Artur Perekitko, z którego ten ostatni został przez nas wybrany najlepszym obrońcą sezonu, a z przodu formą imponował bardzo doświadczony Dariusz Sienkiewicz.

Tuż za podium finiszował Drink Men, który brąz stracił tylko przegranym bezpośrednim starciem z Legionem. Ekipa Mirka Wyszczelskiego grała w tej edycji nierówno. Wprawdzie wygrała sześć z dziewięciu meczów, ale wobec postawy rywali okazało się to za mało. Zaliczyła dobry start sezonu, gdy po dwóch pierwszych zwycięstwach okupowała najniższy stopień podium. Potem jednak DM pauzował w trzeciej i w piątej serii, a w międzyczasie przegrał dwukrotnie i po sześciu kolejkach był na dalekim ósmym miejscu. Trzy kolejne mecze „pomarańczowo-granatowi” wygrali, co sprawiło że przed dziesiątą kolejką mieli punkt straty do trzeciego i trzy punkty do drugiego miejsca i dwa mecze do zagrania, a zatem realne szanse nawet na srebro. DM jednak wykonał zadanie tylko połowicznie. Pokonał bowiem Zielonych, ale już w kolejnym meczu musiał uznać wyższość TT i niestety dla nich medale przeszły im koło nosa. W tym wszystkim najlepiej odnalazł się Łukasz Skwarko, który od pierwszych meczów imponował skutecznością i zakończył rozgrywki jako drugi strzelec i czwarty asystent sezonu. Ponadto, bardzo mocno wspierali go Bartek Adamiak i Alan Stępniewski, a jak zwykle bardzo solidny między słupkami był Dariusz Chojnacki.

Na kolejnym miejscu w tabeli ze stratą dwóch punktów do poprzednika sezon zakończył Tank Team, który w tej edycji borykał się z niemałymi problemami kadrowymi. Spowodowały one, że drużyna Marcin Tymoszczuka w ostatniej, dziesiątej kolejce grała aż trzy razy i co ciekawe była o włos od wicemistrzostwa. TT grał tej zimy w kratkę, ale zaliczył niezły start (sześć punktów w trzech pierwszych meczach) i po trzech kolejkach zameldował się na najniższym stopniu podium. Potem jednak pauzował dwie kolejki, co z kolei kosztowało go regres na piąte miejsce. W dwóch kolejnych meczach wywalczył cztery oczka, utrzymując cały czas kontakt z czołówką. W następnej serii jednak znów pauzował, a w kolejnej przegrał najważniejszy mecze w sezonie, który dał DF mistrzostwo, natomiast „Czołgom” zamknął drogę właśnie do złota. Jak już wspomnieliśmy Tank Team grał w ostatniej serii trzykrotnie i mógł nawet sięgnąć po wicemistrzostwo. Co ciekawe gracze w granatowych trykotach najpierw pokonali DM, następnie Zielonych, ale w trzecim starciu, którego w konsekwencji stawką były medale koloru srebrnego albo totalne nic, nie dali rady OGórkom, które zdemolowały zmęczonego rywala, zsyłając go na piąte miejsce w tabeli. TT tej zimy zaprezentował spory zaciąg zawodników znanych z wyższych lig. Na pewno wzmocnieniem był choćby Rafał Osiński, bardzo równo i solidnie grał Maciej Banasek, a tradycyjnie sporo jakości, jeśli tylko był obecny, dawał Łukasz Bednarski.

Na szóstym miejscu finiszowali tymczasem Młodzi Perspektywiczni, którzy także bardzo długo pozostawali w walce o medale. Wprawdzie ekipa Adama Nurzyńskiego zaliczyła falstart, ale kolejne trzy starcia rozstrzygnęła już na swoja korzyść. Potem wprawdzie przegrali i spadli z pudła, ale wrócili na niego na chwilę po szóstym weekendzie i co ciekawe wystarczył im do tego remis. Teoretycznie MP mieli świetną pozycję przed trzema ostatnimi meczami, ale tabela nie do końca odzwierciedlała ogólną sytuację, gdyż trzy drużyny będące tuż ich plecami miały już po dwa mecze zaległe. W zasadzie „niebiescy” nie musieli zbytnio pomagać rywalom, ponieważ przegrali dwa kolejne mecze i pożegnali się z medalami. Na otarcie łez pokonali jeszcze na koniec sezonu ADP, kończąc zimę z honorem. Najjaśniejszym punktem MP był bardzo doświadczony Tomasz Muszyński, który zakończył zimę jako trzeci asystent ligi, a solidny sezon ma też za sobą choćby Piotr Jastrząb.

Dopiero siódme miejsce przypadło Zielonym, którzy znakomicie zaczęli ten sezon i wydawało się, że będą walczyć o najwyższe cele. W gruncie rzeczy, tak było, bo szanse na medal mieli jeszcze przed ostatnią, dodatkową kolejką. Mateusz Piziorski i spółka, mimo dwóch przełożonych spotkań, niemal cały sezon oscylowali wokół czołówki. Ostatnie kolejki brutalnie ich jednak zweryfikowały. Cztery porażki z rzędu sprawiły, że zaliczyli ostry zjazd w ligowej tabeli, aż na siódmą lokatę. Dobrze w tej kampanii zaprezentowali się bracia Krzysztof i Bartłomiej Woźniakowie (szczególnie ten ostatni był motorem napędowym poczynań swojego zespołu) oraz wspomniany „Pizior” który starał się łatać wszelkie braki w defensywie, jednak bardzo często pozostawał bez wsparcia kolegów.

Ostatnia trójka była głównie dostarczycielem punktów dla pozostałych zespołów walczących o awans, a sama stoczyła batalię o utrzymanie na czwartym froncie. Najlepiej z nich bez wątpienia zaprezentował się Zakon Bonifratrów, który szczególnie w drugiej połowie sezonu pokazał, że nie tylko potrafi grać w piłkę, ale również zdobywać punkty. Drużyna Adama Artypowicza od początku kampanii grała naprawdę bardzo solidnie, jednak w czterech pierwszych meczach wywalczyła tylko punkt. ZB był bardzo dobrze zorganizowany w każdej formacji, a do tego w każdym meczu grał z wielkim zaangażowaniem. W piątej serii przeszedł w końcu przełom, który zapoczątkował serię trzech meczów bez porażki, w których „biało-czarni” wywalczyli siedem punktów. W końcówce sezonu ewidentnie odpuścili przegrywając oba mecze i finiszując ostatecznie na ósmym miejscu. Tradycyjnie mózgiem drużyny był wszędobylski Marek Konopko, tyły starał się trzymać w ryzach jego brat, Łukasz, dobry sezon zaliczył także Marcin Stachacz, a jak zwykle w przodu aktywny był Jerzy Kurowicki.

Przedostatnie miejsce w tabeli zajęła ADP Wolska Ferajna, która w całym sezonie wygrała tylko jeden z dziewięciu meczów, w pozostałych zaś musiała uznać wyższość rywali. Kamil Jagiełło i spółka w tym jedynym zwycięskim meczu pokonali w derbach Woli WF, a tryumf ten zdecydował kto zakończy zimową kampanię na końcu ligowej tabeli. Trzeba jednak podkreślić, że mimo tylu porażek gracze w zielonych trykotach kilka razy napsuli faworyzowanym rywalom krwi, zmuszając ich do wzniesienia na najwyższy poziom. Niezły sezon mimo wszystko rozegrał Mateusz Najman, który w siedmiu meczach zdobył jedenaście goli, do których dołożył jedno ostatnie podanie.

Status czerwonej latarni Czwartej Ligi Zimowej przypadł w tej edycji Woli Fans, która podobnie jak ADP wywalczyła w tej edycji tylko trzy punkty i także złożyły się na to jedna wygrana i aż osiem porażek. Honor gracze w białych trykotach uratowali w ósmej kolejce, gdy minimalnie pokonali Zakon Bonifratrów. Najlepsze wrażenie zostawił po sobie bardzo aktywny i ambitnie grający Daniel Guba, który zakończył zimę z dwunastoma golami i czterema asystami, a potrzebował na to raptem pięciu meczów. Cała drużyna jednak zasłużyła na kilka słów krytyki, bo czym innym jest ambitna postawa i walka o każdy centymetr boiska, a czym innym ostre faule i groźby pod adresem rywali. Takich zachowań nie chcemy tolerować w Lidze Bemowskiej, dlatego jeśli chłopaki z Woli chcą grać dalej w naszych rozgrywkach, to w przyszłości muszą skupić się na sportowej rywalizacji.

00 04

Sponsorzy