Jako pierwsze na boisku stawiły się drużyny FC NaNkacu oraz Drink Team. Nazwy zespołów oraz wczesna godzina rozpoczęcia spotkania mogły sugerować, że mecz nie będzie ciekawym widowiskiem. Nic bardziej mylnego. Od początku starcia obydwie drużyny starały się nie stracić bramki i plan ten udało im się zrealizować do ósmej minuty. Potem jednak dwie składne akcje ekipy gości, którzy wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Ale jak mawia klasyk -  2-0, to podobno najniebezpieczniejszy wynik w piłce. Doskonale o tym przekonali się zawodnicy Drink Teamu, którzy w ciągu czterech minut stracili trzy bramki i na przerwę schodzili  z minimalną stratą. Druga połowa to powtórka z pierwszej części spotkania. Długo żadna z ekip nie była w stanie pokonać bramkarzy przeciwników i ponownie jako pierwsi zrobili to goście, doprowadzając do remisu. Ich radość trwała tylko dwie minuty gdyż ponownie na prowadzenie wyprowadził swoją drużynę Paweł Wojsław. Aż do 48 minuty w protokole meczowym nie pojawił się żaden nowy strzelec, ale potem obejrzeliśmy jeszcze trzy gole. Najpierw „Kacu” podwyższyli prowadzenie do dwóch goli, ale chwile potem goście złapali kontakt. Bohaterem spotkania został bramkarz ekipy gospodarzy Kamil Bieńkowski, którego skuteczne interwencje pozwoliły jego zespołowi cieszyć się z ważnych 3 punktów. Kropkę nad i postawił Łukasz Żendzian, który przypieczętował zwycięstwo FC NaNkacu 6:4.