Loko Blic letnich nie rozgrywek, póki co, nie może zaliczyć do udanych. Raptem jedno zwycięstwo przy trzech porażkach nie pozwala myśleć o niczym więcej, niż o walce w końcówce stawki. Na Chodzonego FC z kolei utrudniło sobie sytuację w poprzedniej kolejce, przegrywając kluczowe starcie w kontekście walki o brązowe medale. Aby naciskać na rywala do ostatniego meczu, bez wątpienia pojedynek z przedostatnią drużyną ligi musieli wygrać. Pierwsza połowa w żaden sposób nie przybliżyła drużyn do końcowego rozstrzygnięcia. Niewiele było okazji strzeleckich i coraz więcej wskazywało, że może to być mecz na 0:0. Takim rezultatem zakończyła się pierwsza połowa, a chyba najlepszą szansę zaprzepaścił w 15. minucie duet Łukasz Buler – Marcin Podsiadlik źle rozgrywając akcję 2vs1. Goście wydawali się mieć niewielką przewagę i spokojniej operowali piłką, podczas gdy gospodarze postawili na szczelną defensywę i próbę kontratakowania. W drugiej odsłonie udało się przełamać bezbramkowy rezultat. W 25. minucie przytomnie w polu karnym zachował się Marcin Podsiadlik i pokonał bramkarza. Na Chodzonego FC bliskie było pójścia za ciosem. Niespełna 120 sekund później jeszcze lepszą okazję miał strzelec bramki, ale jego uderzenie zmierzające wprost do bramki ofiarnie zablokował jeden z defensorów. Loko Blic nie miał pomysłu jak wedrzeć się w pole karne rywali, więc innej taktyki spróbował Artur Vasiuk. W 30. minucie przymierzył z dystansu trafiając niemalże w samo okienko bramki. Od tej pory to gospodarze częściej nacierali na bramkę przeciwnika i kilka razy byli bliscy objęcia prowadzenia. W tych sytuacjach swoją drużynę ratował Bartosz Sobolewski, który chociażby obronił w 38. minucie stuprocentową sytuację. Meczu nie można zaliczyć do najciekawszych. Oglądaliśmy sporo walki (w końcówce meczu – niestety dosłownie), która wzięła gorę nad piłkarską jakością. Niemniej strata punktów po remisie 1:1 zamknęła gościom drogę do medali.