Eternis po trzech kolejkach miał komplet punktów, a ich gra była naprawdę przekonująca. East Crew osiągał wyniki w kratkę, ale w każdym meczu o wyniku decydowały szczegóły. Spodziewaliśmy się emocjonującego pojedynku, na koniec którego zwyciężyć powinni gospodarze. Pierwsze cztery minuty zwiastowały jednak łatwą przeprawę dla lidera. prowadzili 2:0 po trafieniach Grzegorza Goliszewskiego i Pawła Jakimca. Szybko stracone bramki obudziły jednak gości. Co prawda Eternis był stroną, która częściej rozgrywała piłkę, ale East Crew dobrze się bronił i sam po przechwytach tworzył zagrożenie. Między 13. a 14. minutą wyprowadzili dwa skuteczne ciosy i Roman Chukhach doprowadził do remisu. Przed przerwą prowadzenie 3:2 Eternisowi zapewnił Dominik Kopiec. Takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa, która dostarczyła emocji i jakości piłkarskiej. Druga część mogła rozpocząć się od kapitalnego trafienia Romana Chukhach. Uderzał on z rzutu wolnego, a piłka zmierzała w okolice okienka bramki. Świetną paradą popisał się Rafał Grzywacz i sparował piłkę na rzut rożny. East Crew nie przestawał nacierać i dopiął swego. W 26. minucie doprowadził do remisu 3:3. Przez kolejne kilka minut goście nadal mieli inicjatywę, ale Eternis skutecznie starał się ją zmniejszać. Przełomowym momentem była bramka z 32. minuty Adriana Cucha. Kilkadziesiąt sekund później ten sam zawodnik podwyższył prowadzenie na 5:3 i stało się jasne, że Eternis raczej zwycięstwa nie odda. Po upływie około dwóch minut kuriozalne trafienie samobójcze zaliczył obrońca gości, czym przypieczętował losy meczu. Co prawda chwilę później do siatki jeszcze raz trafił Roman Chukhach, ale czasu zostało zbyt mało, aby Eternis dał sobie wydrzeć 3 punkty. Lider tabeli ostatecznie wygrał 6:4 i jako jedyny w lidze nie zgubił punktów.