Spotkanie było dobrą okazją dla gości, aby sprawdzić, czy powiedzenie „do trzech razy sztuka” się sprawdza. Pierwsze dwie kolejki zakończyły się dla nich porażką. Szanse na przełamanie były, ponieważ FC Kanwa rozpoczęła ligowe zmagania w kratkę zaliczając zwycięstwo i porażkę, a przede wszystkim prezentując się słabiej niż w minionych rozgrywkach. Mecz był wyrównany, a gospodarze dość długo nie mogli się rozkręcić, być może z uwagi na nieco zmieniony skład. Goście natomiast z każdą minutą wyglądali coraz lepiej, szczególnie w ofensywie. W defensywie zostawiali duże luki z czego skrzętnie korzystała FC Kanwa. Szczególnie dobrze radził sobie Michał Siuta, który stanowił punkt odniesienia w ataku dla swojej drużyny. Jako pierwszy na prowadzenie wyszedł FC Lemberg i to już w pierwszej minucie meczu. Przewaga utrzymywała się blisko 10 minut, a w tym czasie gospodarze przejmowali kontrolę nad grą. Udało się wyrównać za sprawą gola Michała Siuty, ale chwilę po trafieniu jeden z graczy Kanwy powędrował na dwuminutową karę. Grę w osłabieniu nieoczekiwanie wykorzystali gospodarze, którzy trafili na 2:1. W 18. minucie ponownie mieliśmy remis, a gola na swoje konto zapisał Yurii Bodnarchuk. Blisko skutecznej interwencji był obrońca, który przeciął tor lotu piłki, lecz nie udało się zrobić tego na tyle skutecznie, aby zapobiec utracie bramki. Trzy minuty później szczęście jednak uśmiechnęło się do Kanwy – piłkę wzdłuż pola karnego zagrywał Kacper Łopuszyński i obrońca FC Lemberg nieszczęśliwie skierował futbolówkę do swojej bramki. Czyli kolejny raz jednobramkowe prowadzenie dla FC Kanwy. Goście jednak nie byli by sobą, gdyby nie zdołali odpowiedzieć. Już kilkanaście sekund później wyszli z dobrą akcją, która zakończyła się wyłożeniem piłki przez Pavlo Ushtama do Tarasa Cherevatyi. W efekcie po pierwszej połowie widniał remis 3:3. W drugiej połowie po raz pierwszy w meczu udało się osiągnąć przewagę dwóch goli. FC Kanwa na 5:3 trafiła ponownie za sprawą trafienia samobójczego przeciwników i wydawało się, że to będzie moment, w którym uda się złapać bezpieczną przewagę. Nic bardziej mylnego, FC Lemberg jeszcze raz przeprowadził świetną akcję i Pavlo Ushtam ponownie wyłożył piłkę do pustej bramki, tym razem dla Arsena Onyshko. W 40. minucie mieliśmy remis 5:5, jeszcze raz asystował Pavlo Ushtam, a gola zdobył Vasyl Rymyk. Końcówka spotkania należała do tego drugiego, który ustrzelił hat-tricka, dzięki czemu FC Lemberg przechylił szalę na swoją stronę i wygrał 6:8. Oglądając materiał VEO warto zwrócić uwagę na trafienie Vasyla Rymyka z 43. minuty spotkania.