W starciu Dwunastej Ligi Szóstek pomiędzy KTS Chimerą i FC Stałą Gwardią faworytem była ekipa Pawła Janasa, ale początek należał do nominalnych gości. Już na samym początku wynik otworzył Adam Smoleń, a w 11 minucie było już 0:2 po tym jak Smoleń wyłożył piłkę jak na tacy Frankowi Hassowi. Gospodarze po tym falstarcie szybko się podnieśli i już po 15 minutach złapali kontakt za sprawą Sylwestra Gwiazdy, a 180 sekund później było już 2:2 po tym, jak Jakub Wilczek świetnie wypatrzył Mateusza Bendarczyka, a ten skierował piłkę do sieci. Mimo kilku okazji z obu stron rezultat do przerwy już się nie zmienił. Tuż zmianie stron Gwiazdka wyprowadził swój zespół na prowadzenie, ale odpowiedź Gwardzistów była zabójcza. Kamil Kwadrans na nieco ponad, nomen omen, kwadrans przed końcem podał do Smolenia, a ten dał wyrównanie. Po chwili Hass po raz drugi wpisał się na listę strzelców (po asyście bardzo aktywnego tego dnia Smolenia) i zrobiło się już 3:4. Po kolejnych 120 sekundach znowu był remis, gdy Gwiazda skompletował hat-tricka. Potem kilka okazji wykreowała Chimera, swoje szanse mieli Bendarczyk, Wilczek czy wspomniany Gwiazda. Ten ostatni w 43 minucie dopiął swego, wykorzystując uderzeniem głową centrę z rożnego Łukasza Kucharczyka. Parę momentów później świetny strzał z wolnego Smolenia zatrzymał golkiper Piotr Jakubowski i nadal było 5:4. Ten stan utrzymywał się do ostatniej minuty. Wtedy to najlepszy na murawie Gwiazda przechwycił futbolówkę i w sytuacji sam na sam popisał się pewnym wykończeniem, strzelając swojego czwartego gola. Czym całkowicie zamknął ten mecz. Finalnie KTS Chimera triumfowała 6:4, pokazując wielki charakter. Brawa należą się też Stałej Gwardii, która, mimo porażki, rozegrała naprawdę dobre zawody.