Po poprzednim, remisowym pojedynku i świetnym widowisku wszyscy ostrzyli sobie zęby na rewanż. I już na wstępie możemy powiedzieć, że się nie zawiedli. Błyskawicznie, bo już w pierwszej minucie gry obrońcy tytułu wyszli na prowadzenie i wydawało się, że to idealny dla nich scenariusz, żeby kontrolować grę. Raptem 3 minuty później nadziali się jednak na kontrę 3vs1 i Przemek Kępiński ratował sytuację faulem, za co otrzymał od arbitra czerwoną kartkę. Zagranie to okazało się niedźwiedzią przysługą, ponieważ goście zyskali grę w przewadze, a niezawodny Krystian Nowakowski celnie przymierzył z rzutu wolnego. Z przewagi goście nie skorzystali, zaczekali aż siły się wyrównają i dopiero wtedy wyszli na prowadzenie. Dalsza gra to dynamiczna wymiana ciosów z delikatną, optyczną przewagą gospodarzy, którzy dopięli swego na 60 sekund przed gwizdkiem sędziego. Maciej Sioch skutecznie wstrzelił piłkę na długi słupek, a akcję zamknął Igor Zieliński. Rezultat 2:2 nie zadawalał żadnej ze stron, obie ekipy praktycznie zamknęłyby sobie drogę do tytułu mistrza Superligi. Dlatego w drugiej części spotkania cały czas oglądaliśmy ataki z obu stron. Może nie było wielu okazji 100%, ale pod obiema bramkami było bardzo ciekawie. Impas przełamali gospodarze w 35 minucie. Następnie wraz z upływającym czasem zaczęli kontrolować grę i dążyć do utrzymania prowadzenia. Na 3 minuty przed końcem FC Ochota skutecznie zerwała się do ataku i Patryk Paszko doprowadził do remisu. Ponownie rezultat niewygodny dla obu ekip. W tej sytuacji In-Plus się odsłonił szukając zwycięskiego trafienia, a goście byli bliscy wyprowadzenia skutecznej kontry, ale im się to nie udało. Dosłownie w ostatniej akcji meczu jeszcze raz przejęli piłkę i ruszyli po zwycięstwo. Gospodarze uciekli się do faulu w niebezpiecznej odległości od bramki, a do piłki podszedł ich lider, Krystian Nowakowski. W pierwszej części meczu posłał „szczura” w długi róg, ale mecz postanowił zakończyć efektownie – strzał prosto w okienko.