Późnym sobotnim popołudniem byliśmy świadkami starcia w ramach 6 ligi szóstek, gdzie rywalizację o trzy punkty toczyły ze sobą ekipy Horda vs Chlejsy FC. Już od samego początku meczu Horda zaczęła dyktować warunki meczu, pewnie dochodziła do sytuacji podbramkowych, a to pozwoliło im otworzyć wynik spotkania już w 4 minucie meczu. W tedy to piłkę do nogi otrzymał Maksymilian Krążek, który pewnie wykorzystał swoją szanse. Wraz z mającym czasem gra Hordy wyglądała coraz lepiej, a po 7 minutach gry prowadzili dwubramkową przewagą po jednym z błędów w obronie Chlejsów. Ten fak mocno nie spodobał się ekipie Gości, która szybko chciała zmniejszyć różnice goli, a ta sztuka udała im się w 11 minucie po składnej akcji Bardol-Kasperczak. Mimo zmniejszonej straty Gospodarza cały czas towarzyszyła wysoka jakość gry, której efekty ujrzeliśmy 2 minuty po straconym golu i na protokole meczowym widniał wynik 3:1.  Po zmianie stron mecz nabrał jeszcze intensywniejszych barw, a mocno w druga część weszli młodzi wychowankowie Polonii, którzy nie zamierzali oszczędzać rywali skutecznie ich punktując do 29. Od tego momentu mogło się wydawać, że szanse Gości są już w tym meczu pogrzebane, a trzy oczka trafią do dobrze prezentującej się Hordy, lecz to co się stało przerosło nasze oczekiwania. Chlejsy w 30 minucie dostali ,,nowe życie’’ i błyskawicznie rzucili się w pościg za rywalem, który miał sporą przewagę. Chlejsy coraz mocniej atakowały, a to zaczęło przynosić zamierzony rezultat i z każda mijająca minutą strata do rywali topniała. Duża zasługa w tym Mikołaja Kasperczaka, który ową sytuacje postanowił wziąć na swoje braki i skutecznie rozbijał obronę rywali. Mecz toczył się dalej, a my nie mogliśmy uwierzyć w to co dokonują Chlejsy i i w 48 minucie na protokole widniał wynik 6:6. Po tym fakcie Goście, resztkami sił postanowił przeprowadzić ostateczny atak, w którym główna role zgarnął Kasperczak, który na minutę przed końcem dał swojej ekipę prowadzenie i wyszarpane w woli walki cenne trzy punkty. Finalnie mecz zakończył się wynikiem 6:7.