Airwent z trzema punktami na swoim koncie podejmował Stado Szakali, które w minionej kolejce przegrało w „strzelaninie” przeciwko drużynie Kolskiej. Mecz był poniekąd zagadką, którą rozstrzygnąć mogła forma liderów obu zespołów. Rywalizację znakomicie mogło rozpocząć Stado Szakali, lecz już w 1. minucie jeden z ich zawodników źle uderzył piłkę głową w dobrej sytuacji. Z kolei w 4. minucie dobrym przechwytem popisał się jeden z graczy Airwent, ale z jego strzałem w środek bramki nie miał kłopotów bramkarz. Niespełna 120 sekund później wynik otworzył Jan Mitrowski, który dobijał uderzenie z rzutu wolnego. Wraz z upływającymi minutami gra się zaostrzała, ale oba zespoły w miarę możliwości utrzymały nerwy na wodzy. Pierwszy swoje „trzy grosze” dorzucili Kamil Ceran oraz Dariusz Malewski, którzy zostali odesłani przez sędziego na dwuminutową karę. Końcówka pierwszej części lepiej układała się dla gospodarzy, których trzykrotnie powstrzymywał bramkarz rywali, Damian Bieńka. Mimo jego dobrej gry, Airwent jeszcze przed przerwą objął prowadzenie 2:1. Oba trafienia padły łupem Dariusza Malewskiego i oba to skutek stałego fragmentu gry. Gol na 1:1 był efektem skutecznie wykonanego rzutu karnego, natomiast bramka na 2:1 to popis „cwaniactwa” Dariusza, który wykorzystał złe ustawienie bramkarza i uderzył na bramkę, gdy ten przymierzał się do ustawienia muru. Druga odsłona była ciekawsza, a atmosfera na boisku nieco się oczyściła. Świetną akcję przeprowadził duet Jan Mitrowski – Aleksander Osowski i drugi z nich musiał jedynie dostawić nogę żeby trafić do pustej bramki. Gospodarze natychmiast chcieli odpowiedzieć na straconego gola, ale Paweł Boruc trafił tylko w słupek. Między 31., a 37. minutą spotkania działo się sporo dobrego, głównie dla gości. Najpierw powstrzymał ich golkiper, chwilę później niewiele brakowało, a przypadkowe trafienie zaliczył by bramkarz Stada Szakali – wstrzelił piłkę w pole karne, tam nikt nie przeciął toru lotu piłki, a ta minimalnie minęła słupek. W kolejnej sytuacji głową uderzał Aleksander Osowski. W 36. minucie z kolei spróbował Airwent, lecz dobrze wyszedł z bramki golkiper gości. Po upływie kilkunastu sekund Stado Szakali dopięło swego i Jakub Myszór wyprowadził drużynę na prowadzenie. Nie spodziewaliśmy się jednak, że w tym ciekawym spotkaniu nie wydarzy się już nic interesującego. Gospodarze w 42. minucie doprowadzili do remisu 3:3 i oczywiście nie był to koniec emocji. Końcówka spotkania minęła pod znakiem ataków Stada Szakali. Szczęścia zabrakło Kamilowi Ceranowi, który najpierw trafił w słupek, a po chwili uderzał w środek bramki. Airwent skutecznie się bronił i czyhał na możliwość kontrataku. Czasu zabrakło i obie drużyny muszą zadowolić się remisem.