Dynamo, to przeciwnik, który zdecydowanie nie „leży” Chemikowi Bemowo. Goście sezon rozpoczęli od falstartu, a w ich grze nie było widać charakterystycznej dla nich „iskry”. Wydawało się, że jeśli tylko Chemik zjawi się w dobrym zestawieniu, a były na to spore szanse po zimowych wzmocnieniach, to pierwsze zwycięstwo może stać się faktem. W obu drużynach dopisała frekwencja i mogliśmy liczyć na dużo jakości podczas gry. Pierwszą dogodną okazję stworzyli sobie zawodnicy w zielonych strojach, ale dwukrotnie świetnie interweniował Artem Solonikov. Najpierw poradził sobie z dobrym uderzeniem z dystansu, a po chwili obronił dobitkę. W kolejnych minutach Chemik starał się utrzymywać przy piłce i cierpliwie kreować akcje. Piłka zazwyczaj przechodziła przez Grzegorza Brzezińskiego, aby po chwili trafić do Szymona Więckowskiego. Jednak im bliżej pola karnego gości, tym szczelniejsze były szeregi defensywy. Dynamo z kolei opierało swoją grę na szybkich kontratakach i dalekim podaniu do szybkiego Kostyi Didenko. Ten ze swojej roli wywiązywał się bardzo dobrze i w 19. minucie wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie po uderzeniu z dystansu. Goście poszli za ciosem i jeszcze w pierwszej części podwyższyli prowadzenie za sprawą gola Maksyma Kondratevycha. Po upływie 25-ciu minut widniał rezultat 0:2, mimo wyrównanego przebiegu spotkania. Druga połowa przebiegała coraz wyraźniej pod dyktando Chemika, lecz brakowało klarownych okazji. Te natomiast tworzyli sobie zawodnicy z Ukrainy, a wręcz fantastyczną okazję zaprzepaścił Kostya Didenko w 33. minucie uderzając nad poprzeczką z odległości jednego metra. Sam napastnik uśmiechnął się, wiedząc jak wyglądało to z boku. Niewykorzystana sytuacja szybko się zemściła, gdy Dawid Pitner dalekim wznowieniem dostarczył futbolówkę Szymonowi Więckowskiemu, który zmniejszył stratę. Rezultat 1:2 spowodował, że Dynamo cofnęło się głębiej pod swoje pole karne i nie tak często szukało okazji do trafienia. Jeszcze wyraźniej było widać, że postanowili długim podaniem szukać napastnika. Chemik zaś rozpoczął niewielkie oblężenie bramki. W 39. minucie mógł być, a znając klasę strzelca – powinien być remis, ale Grzegorza Brzezińskiego zatrzymał bramkarz. Kilkanaście sekund później jeszcze lepszą okazję miał Marcin Sadowski, ale nie trafił w bramkę z bliskiej odległości. W 45. minucie z dystansu uderzał Szymon Więckowski, lecz futbolówka jedynie otarła się o słupek. Wydaje się, że tego dnia „coś” czuwało nad tym, aby gospodarze nie zdobyli chociażby punktu. Ostateczny cios, po kontrataku, zadał Kostya Didenko w 49. minucie spotkania i zapewnił swojej drużynie pierwsze punkty. Mecz był bardzo dobrym widowiskiem, a jego rozstrzygnięcie równie dobrze mogło się odwrócić na korzyść Chemika, lecz w kluczowych momentach zabrakło dokładności i piłkarskiego szczęścia.