Spotkanie FC Ulanych z Gramy Swoje w ramach Pierwszej Ligi Szóstek było o wielką stawkę, gdyż oba zespoły były uwikłane w walkę o utrzymanie. W gorszej sytuacji byli nominalni goście, którzy w razie porażki spadali by z ligi. Początek tego spotkania był dość wyrównany, ale z czasem inicjatywę zaczęli przejmować Błękitni i na efekty nie trzeba było długo czekać. W 9 minucie kapitan GS Kamil Siatkowski wdarł się w pole karne i strzałem w krótki róg dał prowadzenie swojej ekipie. Nie minęło 120 sekund i na 0:2, po podaniu Siatkowskiego, podwyższył Paweł PYsz. Wtedy przebudzili się FC U, którzy złapali kontakt w 14 minucie po uderzeniu Damiana Dobosza. W 20 minucie kolejny cios zadali zawodnicy w błękitnych trykotach. W środku pola o piłkę powalczył Norbert Staniaszek, w sukurs poszedł mu Tomek Rębiewski, który dzięki pomocy kolegi odzyskał futbolówkę, a potem wyłożył ją jak na tacy Siatkowskiemu, a ten dołożył nogę i było 1:3. Mimo okazji z obu stron (gospodarze grali przez moment w przewadze), wynik do przerwy już się nie zmienił. Po zmianie połów więcej szans mieli GS, dużo pracy miał zwłaszcza golkiper Ulanych Sebastian Nowakowski. Kamil Wdowiarski i jego świta także starali się odgryzać, ale finalnie rezultat 1:3 utrzymał się do końca. Takie rozstrzygnięcie sprawiło, że Gramy Swoje po kapitalnym finiszu sezonu zdołali zachować pierwszoligowy byt. FC Ulani z kolei wiosną będą występowali na drugim froncie.