Raptusy Ursus były zdecydowanym faworytem starcia Dwunastej Ligi Szóstek z KS Centrum. I to oni, po początkowym badaniu sił, otworzyli wynik. W 9 minucie Paweł Nykytczyn świetnie wrzucił do Sebastiana Łabasiewicza, a ten po główce z bliska trafił do sieci. Nie minęło 120 sekund i Hubert Marczyk, nieco na raty, ale doprowadził do wyrównania. Lecz po niespełna kwadransie RU znowu wyszli na prowadzenie, tym razem po mierzonym uderzeniu Roberta Krzywkowskiego. W 18 minucie byliśmy świadkami jednocześnie pięknego i kuriozalnego gola po tym, jak jeden z obrońców KS C tak niefortunnie wybił piłkę, że ta spadła wprost na głowę Pawła Hulewskiego, a ten niemal z połowy pokonał bramkarza rywali. Po chwili Krzywkowski miał już na koncie dublet i mieliśmy 4:1. Jak się okazało, ten rezultat utrzymał się do przerwy. Początek drugiej odsłony w wykonaniu załogi w żółtych trykotach był imponujący. W 26 minucie kontakt dał Jakub Bembas, nie minęło 60 sekund, gdy na 4:3 poprawił Marczyk, a za moment był już remis po strzale Jakuba Roguskiego z 28 minuty. Goście mieli też okazje, by wyjść na prowadzenie, ale nie wykorzystali ich. Za to Raptusy, po takim szoku, pozbierali się i końcówka należała do nich. W 39 minucie najlepszy na placu Nykytczyn zdobył sytuacyjnym „czubem” gola z bliska, a w 44 minucie gospodarze za sprawą Jakuba Zalewskiego powiększyli przewagę na 6:4(po 3 w tym spotkaniu asyście Nykytczyna). Na samym finiszu Nykytczyn dorzucił jeszcze dwa ostatnie podania, oba do Daniela Kornatki, co dało Raptusom Ursus wygraną 8:4. RU nie bez problemów, ale zdobyli kolejne 3 punkty, dzięki którym utrzymali się w czubie stawki. KS Centrum zaś wyglądali nieźle, ale zabrakło im nieco doświadczenia w ostatnim minutach tej rywalizacji.