Walec II ma za sobą bardzo nieudany początek sezonu, a ich forma strzelecka jest wręcz fatalna. Raptem jedno trafienie w dwóch spotkaniach nie zwiastowało większych szans w pojedynku z Moonfoxem. Goście do tej pory zagrali w kratkę, lecz w swoich szeregach mają napastnika, który nie ma kłopotu z trafieniem do siatki. Od pierwszych minut zawodnikom towarzyszył intensywny deszcz, przez co potrzebowali chwili, aby przyzwyczaić się do warunków pogodowych. W teoretycznie lepszej sytuacji byli nominalni gospodarze, ponieważ ich kilku zawodników chwilę wcześniej zakończyło mecz w 6. lidze. W praktyce okazało się, że to gracze spod znaku lisa czują się dobrze w takich warunkach. Potwierdzili to zdobywając 3 gole w niespełna 12 minut. Dwa z nich padły łupem niezawodnego Łukasza Rysza, który z pewnością nie zamierzał poprzestać na dwóch bramkach. Oprócz prowadzenia 0:3 Moonfox znacznie lepiej prezentował się na boisku i kwestią czasu było, kiedy prowadzenie powiększą. Ku zaskoczeniu odpowiedział Jakub Wilczek i zrobił to bardzo efektownie, lobując wysuniętego golkipera uderzeniem z okolicy połowy boiska. Rezultatem 1:3 zakończyła się pierwsza połowa spotkania. Druga część to szybkie wbicie przysłowiowego gwoździa do trumny. A dokładnie trzech. Łukasz Rysz najpierw skutecznie wykonał rzut karny, minutę później dołożył kolejne trafienie, a „wieko” zamknął Damian Szymańczyk. W 28. minucie było już 1:6, a w szeregach Walca II atmosfera była daleka od idealnej. Oberwało się golkiperowi, który nie miał swojego dnia. Nie pomogła śliska nawierzchnia, lecz nie wszystko było jej „zasługą”. Wynik na 2:6 ustalił w 32. minucie Piotr Łasiuk. Tym samym Moonfox zgarnął trzy punkty do swojej kolekcji, a Walec II po raz kolejny musiał uznać wyższość rywala. Widać, że złe wyniki mają adekwatny wpływ na nastroje panujące w drużynie.