Goniącą czołówkę Mosznę czekało z pozoru łatwe zadanie. Dotychczasowa dyspozycja Zmarnowanych Talentów sugerowała, że będzie to jednostronny pojedynek. Inne zdanie na ten temat miał „Gang Łysego” (nie mylić z tym mniej znanym, siatkarskim), który postawił trudne warunki. Początek gospodarze mogli mieć bardzo dobry, lecz uderzenie Karola Bieniasa zatrzymało się na słupku. W kolejnych minutach nieśmiało inicjatywę starała się przejąć Moszna, lecz Zmarnowane Talenty dobrze broniły, a także próbowały straszyć szybkimi atakami. Mecz „przełamał” Karol Bienias perfekcyjnie uderzając z dystansu. Wynik 1:0 nie uległ zmianie aż do przerwy. W drugiej połowie, już w 28. minucie Grzegorz Kowerski podwyższył prowadzenie po kontrataku rozpoczętym bardzo dobrym podaniem w wykonaniu Bartosza Borysa. Dopiero utrata drugiego gola nieco „pchnęła” gości na połowę rywali. Byli coraz bliżej celu, aż w końcu ustawiony na słupku Michał Piszczek wcisnął futbolówkę do siatki. Wszystko, co najlepsze w tym mecz, obie drużyny zostawiły na sam koniec. Najpierw Łukasz Jarosz doprowadził do remisu, a chwilę później ponownie na listę strzelców wpisał się Karol Bienias. Odpowiedź Zmarnowanych Talentów nadeszła już w kolejnej akcji – Bartłomiej Niedziałkowski trafił na 3:3. Świetna była to pogoń gości, którzy w ostatnich minutach odwrócili losy meczu. Do rozstrzygającego gwizdka sędziego pozostawała nieco ponad minuta, zatem nie mógł być to koniec emocji. Uderzenie z linii pola karnego jednego z zawodników Moszny zostało zablokowane, ale na tyle niefortunnie, że piłka przelobowała golkipera i spadła tuż przed poprzeczką, gdzie na swoje jedno z „trudniejszych” wyzwań czekał Karol Nowak, który nie miał problemu z wepchnięciem piłki do bramki. Tak naprawdę i bez tej pomocy futbolówka minęła by linię bramkową. Tym samym Moszna Squad zwyciężyła 4:3 po pełnej emocji końcówce spotkania zaserwowanej przez oba zespoły.