Wczoraj wieczorem było nas ośmiu, i wszyscy mówili, że będą. Dzsiaj jest nas pięciu… Tłumaczenia i opowieści Akszon trwały przez pierwszych minut planowanego czasu gry, ale ostatecznie skład udało się skompletować „wypożyczając” jednego zawodnika z Pierwszej Ligi. U nas trzech jest po imprezie, to tak, jakbyśmy w ogóle grali bez zmian – sugerowali własne problemy kadrowe, zawodnicy Sanacji PL. Mimo deklaratywnie wyrównanych szans, dużo lepiej prezentowała się SPL i zaczęła ciężkie strzelanie. Akszon bramkę stracił w klasyczny dla siebie sposób, po kotłowaninie w polu karnym, znów bramkarz nie miał nic do powiedzenia. Podobnie było kilka minut później, kiedy śliska piłka weszła mu po palcach do bramki. Po przerwie rozstrzelali się zawodnicy… Kierowników z rozgrywek na naturalnej. Najpierw dla Sanacji strzelił Maciej Grendel, a chwilę później, na 3:1, wypożyczony Kamil Dąbrowski, ale SPL ponownie odbiła na trzy bramki. Chwilę później kontuzję złapał bramkarz Akszonów i trzeba było go zmienić. Nowy goalkeeper od razu popisał się udaną interwencją, nagradzając samego siebie okrzykiem, Ha ha, mamy ich! Boją się! Zmiana bramkarza była strzałem w dziesiątkę, od tego momentu Akszon zagrał na zero z tyłu i przodu. Chyba przełamaliśmy złą passę – komentowali zawodnicy przegranej drużyny, przed odśpiewaniem swojej tradycyjnej pieśni.