Jeden z ciekawiej zapowiadających się pojedynków szóstej kolejki letnich rozgrywek. Mimo, że Eternis nie stracił nawet punktu, to ich ostatnie pojedynki zasiały ziarno niepewności. U Harataczy świetnie wkomponował się do drużyny Kostya Didenko i zespół ma realne szanse na walkę o podium, a być może nawet i o ligowe zwycięstwo. Aby tak się stało musieli wykonać pierwszy krok i zdobyć komplet punktów w rywalizacji z liderem. Rozpoczęło się po ich myśli. Już w 3. minucie meczu do rzutu wolnego podszedł Kostya. Wykorzystał złe ustawienie muru i uderzył w kierunku bliższego rogu, omijając ustawionych zawodników. Prawienatychmiast wyrównał Grzegorz Goliszewski, który niemalże do perfekcji opanował dobre ustawienie w polu karnym i wykorzystał dogranie Oskara Góreckiego na dalszy słupek. W 6. minucie piłkę rywalowi zabrał Cezary Uziębło i goście znaleźli się we trójkę naprzeciwko osamotnionego golkipera. Instynkt snajpera wziął górę i „Czaro” sam sfinalizował akcję. Spotkanie w pierwszej połowie było małym rollercoasterem. Raz strzelali gospodarze, raz goście. Warto jednak podkreślić, że Eternis miał duże problemy z dokładnością oraz zaangażowaniem w grę. Tego powiedzieć nie można o Kostyi, który w 12. minucie „zatańczył” w polu karnym i trafił na 2:3. Chwilę później łatwo z obrońcą poradził sobie Cezary Uziębło i Haratacze prowadzili 2:4.  Odpowiedział po upływie kwadransa Grzegorz Goliszewski. Zdecydował się na uderzenie bezpośrednio z rzutu wolnego, z dość odległego miejsca. Futbolówka delikatnie odbiła się od jednego z graczy stojących przed bramką i wylądowała w siatce. Na 4:4 chwilę przed przerwą trafił Oskar Górecki. Pierwsza połowa była dynamicznym, „falującym” widowiskiem. Oba zespoły nie mogły ustabilizować swojej gry, jednak lepsze wrażenie pozostawili goście. Potwierdziło się to w drugiej odsłonie. Minęła raptem 25. minuta meczu, a Haratacze prowadzili 4:8. Mało tego – nie mieli zamiaru się zatrzymać. Wyraźnie poczuli szansę i złapali „luz”. W 30. minucie prowadzili 4:11 i spotkanie było rozstrzygnięte. Eternis był w tym momencie zespołem zupełnie rozbitym. Jeśli trzeba znaleźć jakiś pozytyw po ich stronie, to obyło się bez kłótni wewnątrz zespołu, mimo wyraźnie kiepskiego meczu na każdej płaszczyźnie. Ostatecznie Haratacze wygrali spotkanie 7:13, a kapitalnie zagrał Kostya Didenko, który oprócz siedmiu trafień chętnie bronił dostępu pod własnym polem karnym oraz był motorem napędowym drużyny. Również aktywny był Mateusz Budzich, który nareszcie dorzucił liczby do swojego dobrego występu. Warto jednak podkreślić, że zadziałał kolektyw i przy takiej grze Haratacze do ostatniego meczu powinni naciskać na lidera. A nim pozostał Eternis i dzięki dobremu punktowaniu do tej pory, porażka może nie mieć żadnego wpływu w dalszej części sezonu. Mają przewagę punktową, a biorąc pod uwagę pojedynki z bezpośrednimi rywalami w walce o złote krążki, są w uprzywilejowanej pozycji mając same zwycięstwa oraz stratę punktów jedynie z Harataczami.