Dynamo było faworytem konfrontacji ze Zjazdem w meczu Pierwszej Ligi Siódemek i już w pierwszych sekundach ten zespół mógł wyjść na prowadzenie, ale w sytuacji sam na sam Kostyi Didenko zabrakło nieco szczęścia. Załoga w żółtych trykotach szybko się ocknęła i zaczęła tworzyć coraz większe zagrożenie dzięki aktywnej postawie Roberta Łatasia. Łataś w 5 minucie świetnie wypatrzył Filipa Domagalskiego, ale ten nie wykorzystał swojej okazji, lecz 60 sekund później Łataś sam przedarł się przez defensywę rywali i dał prowadzenie nominalnym gościom. Niebiesko-biali ruszyli do odrabiania strat, ale robili to z głową, cierpliwie. Jednak cały czas na ich drodze stawał dobrze dysponowany golkiper Karol Sławiński, który popisał się kilkoma bardzo dobrymi interwencjami. Jednak w 20 minucie przy strzale Eugenija Mogielnickiego nie miał już nic do powiedzenia. Po chwili było już 2:1 po tym, jak Maksym Frantisov wykorzystał podanie Vlada Burdy. Jak się okazało, już do przerwy nic się nie zmieniło. Po zmianie stron Dynamo przejęło w pełni inicjatywę, słupek obił najlepszy na placu Didenko, ale dopiero na kwadrans przed końcem udało się podwyższyć na 3:1 po dość pechowej interwencji obrońcy Zjazdu. Lecz drużyna Tomka Drzała nie poddawała się i po minucie zbliżyła się na 3:2 po uderzeniu Rafała Matyjaszczyka (któremu przyszedł z pomocą mały rykoszet). Gospodarze dość szybko opanowali sytuację po tym, jak w 43 minucie Burda podwyższył na 4:2. Jednak w 48 minucie, nieco na własne życzenie, Dynamo pozwoliło ponownie przeciwnikom złapać kontakt. Wówczas dublet skompletował Łataś i zrobiło się nagle 4:3. Niebiesko-biali niemal natychmiast ugasili pożar, gdyż po dosłownie momencie Oleksandr Tarchorin ustalił stan rywalizacji na 5:3. Zespół rodem z Ukrainy mimo wszystko dość pewnie wygrał swoje spotkanie i dzięki temu utrzymał miejsce w top3. Jeśli zaś chodzi o Zjazd, to zawodnicy z tej ekipy pokazali się z naprawdę dobrej strony, zrobili wszystko, by osiągnąć korzystny rezultat, ale tym razem się nie udało.