Bieżący sezon dla Energetyka jest bardzo udany i wyglądało na to, że do ostatniej kolejki będą się bić o tytuł mistrzowski. Aby to było możliwe, KK Wataha Warszawa nie mogła zabrać im punktów. Jednak dla gości zwycięstwo również oznaczało włączenie się do walki o triumf zatem spodziewaliśmy się dobrego i wyrównanego widowiska. Uprzedzając fakty – dokładnie tak było. Żadnej z drużyn nie udało się osiągnąć wyraźnej przewagi, a wynik oscylował wokół remisu do ostatniej sekundy. Lepiej rywalizację rozpoczęła Wataha, którą na prowadzenie w 5. minucie wyprowadził Miłosz Czernecki. Przez kolejny kwadrans oglądaliśmy szybką grę od pola karnego do pola karnego, lecz nie przekładało się to na stuprocentowe okazje. Jeśli już którejś z drużyn udało się oddać uderzenie z pola karnego, to na posterunku stali bramkarze, którzy jednak mieli dość niewiele pracy. W 20. minucie piłkę przejął i zdecydował się spróbować sił z dystansu Kacper Berecki, dzięki czemu doprowadził do remisu. Energetyk ruszył śmielej do ataku, ale mimo wszystko wydawało się, że na przerwę drużyny zejdą przy wyniku remisowym. W 24. minucie sędzia odgwizdał przewinienie zawodnika gości w dość bezpiecznej odległości od pola karnego. Do piłki podszedł Rafał Stefanek i zdecydował się na bezpośrednie uderzenie w światło bramki. Piłka minęła mur i wpadła do siatki. Wydaje się, że lepiej w tym przypadku mógł zachować się golkiper. Tym samym na przerwę zawodnicy zeszli przy rezultacie 2:1. W drugiej części w obu drużynach znacznie poprawiono skuteczność, co przełożyło się na grad bramek. Dopiero w 36. minucie udało się osiągnąć dwubramkową przewagę, a zrobił to Energetyk po golu Błażeja Utwalda. Ten fragment meczu zdecydowanie należał do gospodarzy i wydawało się, że jeśli ktoś jeszcze trafi do siatki, to będą właśnie oni. KK Wataha pokazała jednak charakter i wyczuła, że to może być ostatni moment, żeby jeszcze powalczyć  o zwycięstwo. Na przestrzeni dwóch minut doprowadzili do wyrównania, a w 45. minucie poszli za ciosem i Dominik Suracki ponownie wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Przy golu na 4:5 gościom „pomógł” golkiper rywali, który przepuścił strzał z dystansu pomiędzy nogami. Goście byli na wznoszącej fali, ale mając korzystny wynik zdecydowali się oddać piłkę przeciwnikom i skupić się na obronie dostępu do własnej bramki. Nie udało się. Na dwie minuty przed końcem meczu bramkę na remis zdobył Rafał Stefanek. Podział punktów tak naprawdę nie mógł zadowalać żadnej z drużyn. Więcej determinacji wykazał Energetyk, któremu również nieco pomogło szczęście. W ostatniej akcji meczu na bramkę uderzał Grzegorz Kobiałka. Piłka powędrowała w poprzeczkę, lecz jeszcze raz trafiła pod nogi Grzegorza, który umieścił futbolówkę w pustej bramce i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo 6:5. Tym samym „niebiescy” utrzymali się w walce o tytuł i jednocześnie pozbawili takiej szansy swoich przeciwników.