W pojedynku Agilu z Zaborowem trudno było wytypować przebieg spotkania, ponieważ obie drużyny potrafią zaskoczyć. Na plus i minus. Goście poniekąd przyzwyczaili, że ich mecze są wyrównane i rozstrzygają się w ostatnich minutach. Rywalizacja rozpoczęła się dobrze dla gospodarzy, którzy przy pomocy przeciwników wyszli na prowadzenie już w 3. minucie. Nie podcięło to skrzydeł podopiecznym Pana Darka, którzy przejęli inicjatywę i starali się zagrozić bramce. Na ich szczęście udało się wyrównać stosunkowo szybko. W zasadzie to nie była kwestia szczęścia, tylko bardzo dobrej, zespołowej akcji. Kamil Czarnecki zgrał piłkę do Adriana Dadasa, który nie miał kłopotów z trafieniem do siatki. Zaborów próbował pójść za ciosem, lecz w 13. minucie dobrą interwencją popisał się bramkarz Agilu. Kolejne próby, jeśli udało się oddać strzał na bramkę, były bardzo niecelne. Z dystansu uderzał Jacek Wdowczyk, ale efekt lepiej przemilczeć. Kłopotów z celnością nie miał za to Damian Metryka, który w 17. minucie przymierzył z rzutu wolnego i ponownie wyprowadził swoją ekipę na prowadzenie. Przewagi nie udało się dowieść do przerwy. Co prawda dobrą akcję gości w 23. minucie zatrzymał bramkarz, ale już kilkanaście sekund później musiał skapitulować, a drugie trafienie na swoim koncie zapisał Adrian Dadas. Czasu do końca pierwszej odsłony zostało niewiele, lecz to wystarczyło, aby „Damiś” obejrzał żółta kartkę. Okazało się, że to nie wszystko i Zaborów postanowił zadać cios tuż przed gwizdkiem arbitra. Z dystansu swoich sił spróbował Adrian Dadas, piłka po drodze lekko odbiła się od obrońcy stojącego na linii strzału i zatrzepotała w siatce. Tym sposobem goście po 25-ciu minutach prowadzili 2:3. Była to zapowiedź interesującej drugiej części. Zagadką było, czy FC Zaborów tym razem nie straci przewagi w drugiej połowie. Ta rozpoczęła się od wyrównanej gry bez klarownych sytuacji bramkowych. Pierwsza groźna okazja pojawiła się po stronie Agilu w 35. minucie, kiedy to bramkarz poradził sobie z trudnym strzałem Damiana Metryki, a chwilę później z boku pola karnego pomylił się Jan Śmigielski. Kilkadziesiąt sekund później Damian nie dał już szans golkiperowi na skuteczną interwencję i doprowadził do remisu. Zaborów mógł się szybko zrewanżować, lecz ich uderzenie zatrzymało się na poprzeczce. Nie minęło wiele czasu, a Karol Kalicki dał prowadzenie swojej drużynie. Czas upływał, wynik się nie zmieniał. Rezultat 4:3 na minuty przed ostatnim gwizdkiem arbitra zmuszał gości do odważniejszych prób, a to wiązało się z ryzykiem skontrowania. W 48. minucie Damian Metryka skompletował hat-tricka i wydawało się, że jest już po meczu. Mimo tego, Adrian Dadas pokazał, że jest liderem swojej drużyny w obecnym sezonie i już po kilkunastu sekundach trafił po raz czwarty. Na więcej zabrakło czasu i ostatecznie Agil odniósł zwycięstwo 5:4. Była to kolejna wygrana rzutem na taśmę po wyrównanym meczu. FC zaborów z kolei dopisał na swoje konto następne spotkanie z utraconą szansą w końcówce meczu.