Opierając się na tabeli 4. ligi mecz zapowiadał się na wyrównane starcie. I rzeczywiście takie było. Początek zwiastował solidne strzelanie, ponieważ już po upływie pięciu minut widniał remis 2:2. Dwukrotnie prowadzenie obejmowało Męskie Granie po bramkach Adriana Karasia, ale za każdym razem spotykali się z natychmiastową odpowiedzią FC Ulani. Pozostały czas pierwszej połowy obfitował w dużą ilość walki, która aż trzy razy kończyła się dwuminutowymi wykluczeniem. W okolicach dziesiątej minuty ze znakomitej strony pokazał się Sebastian Nowakowski, który najpierw obronił strzał i dobitkę w wykonaniu Adriana Karasia, a chwilę później powstrzymał kolejnego z zawodników gospodarzy. W początkowym fragmencie spotkania MG notowało dużo przechwytów piłki, a jednym z najaktywniejszych zawodników był Grzegorz Klocek. Następnie w przewadze zawodnika grali najpierw goście, a później gospodarze, ale w obu przypadkach nie przełożyło się to na zdobycze bramkowe. Przełom nastąpił w 18. minucie, gdy Jakub Głowala dograł piłkę do Damiana Dobosza, a ten mierzonym strzałem z pola karnego pokonał golkipera. Tym samym FC Ulani po raz pierwszy w meczu objęło prowadzenie. Przed gwizdkiem arbitra żółtą kartkę zdążył jeszcze obejrzeć jeden z graczy MG, lecz ponownie nie miało to większych konsekwencji. Druga połowa rozpoczęła się od delikatnej przewagi gości, którzy po upływie sześciu minut trafili po raz kolejny. Jakub Głowala podwyższył prowadzenie na 2:4. Wydawało się, że od tego momentu pójdzie już z górki. Mogło się tak stać, ale w 28. minucie w niezłej sytuacji pomylił się Marcin Jabłoński – dobrze piłkę wzdłuż linii końcowej dograł Robert Krzywkowski, lecz stojący na krótkim słupku Marcin uderzył obok słupka. Męskie Granie próbowało się odgryźć w bardziej bezpośrednich akcjach, takich jak ta z 30. minuty. Długie podanie obrońcy w pole karne przeciwnika trafiło do napastnika, ale ten uderzając z pierwszej piłki nie trafił w bramkę. Chwilę później udało się zmniejszyć straty, a strzał kolegi dobił Adrian Karaś i skompletował hat-tricka. Kilkanaście sekund później FC Ulani mogli ponownie odskoczyć na dwie bramki, lecz okazji nie wykorzystał Damian Dobosz. Nie pomylił się za to Mateusz Cytryński, który doprowadził do remisu na 4 minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Od tej pory oba zespoły były jeszcze bardziej uważne w swojej grze, bowiem miały świadomość, że może zabraknąć czasu, na odpowiedź w przypadku straty bramki. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, to w znakomitej sytuacji znaleźli się gospodarze, jednak znakomitą interwencją popisał się bramkarz rywali. W ramach odwetu równie dobrą okazję stworzyli sobie goście, jednak i tym razem górą z pojedynku wyszedł golkiper. To była już ostatnia akcja meczu i sędzia zagwizdał po raz ostatni, a spotkanie zakończyło się remisem 4:4.