Obie drużyny nie miały matematycznych szans na podium, ale do ostatniej kolejki podeszły w licznym składzie. Dzięki temu przez całe spotkanie oglądaliśmy niezłą intensywność. Mecz rozpoczął się od kuriozalnego trafienia samobójczego w wykonaniu gospodarzy. Obrońca, wbrew zasadzie, podał do bramkarza w światło bramki i w efekcie po kilkunastu sekundach goście prowadzili 0:1. Trójkąt Bermudzki ruszył za ciosem i już w 3. minucie dwa razy w jednej akcji obijał obramowanie bramki – najpierw poprzeczkę, a następnie słupek. Zabrakło nieco szczęścia. Chwilę później okazję do wykazania się miał bramkarz gospodarzy, który nie dopuścił do utraty bramki. Zatem początek spotkania to zdecydowany napór w wykonaniu gości. Szczęki się nieco przebudziły i w 7. minucie były blisko wyrównania, lecz (zastępczy) golkiper sparował uderzenie na poprzeczkę. Można powiedzieć, że tylko odwlókł wyrok, ponieważ po upływie kilkunastu sekund Mikołaj Ostoja-Ciemny trafił do siatki po raz pierwszy. Gra się nieco wyrównała, przewaga TB nie była już tak widoczna, a SS również coraz chętniej wyruszały z kontratakami pod bramkę rywali. Kolejne sytuacje nie przyniosły goli w pierwszej części spotkania. Najbliżej sukcesu był zawodnik gości w 18. minucie, ale jego strzał z dystansu po długim słupku obronił Jakub Haas. W drugiej połowie obraz gry nie uległ wielkiej zmianie. Nadal to Trójkąt Bermudzki miał inicjatywę delikatnie po swojej stronie, ale tym razem Szczęki Szczęśliwice atakowały z coraz większym animuszem. Zabójcze okazały się dwie minuty. Najpierw w poprzeczkę z rzutu wolnego trafili goście, a błyskawicznie odpowiedzieli gospodarze. Dominik Ostoja-Ciemny dograł piłkę Mikołajowi, a ten dość zaskakująco zdecydował się na strzał z bardzo ostrego kąta. To były okolice narożnika boiska, a mimo tego piłka wpadła do siatki. Zdecydowanie lepiej w tej sytuacji zachować się powinien bramkarz, lecz tego dnia między słupki musiał wskoczyć zawodnik z pola, więc poniekąd było to pewne usprawiedliwienie. Sekundy później już nie było trzeba szukać wyjaśnień. Świetnie „wyklepana” akcja przez ten sam duet poskutkowała trafieniem do pustej bramki na 3:1. Była to pokaźna zaliczka biorąc pod uwagę wyrównany poziom drużyn i jak się okazało, przewaga wystarczyła. Ostatecznie Trójkąt Bermudzki nie był w stanie poważnie zagrozić bramce rywali i mecz zakończył się rezultatem 3:1.