FC NaNkacu w poprzedniej kolejce rozegrali spotkanie na miarę swoich możliwości, natomiast Dynamit Warszawa zaliczył kolejną porażkę. Niewiele wskazywało, żeby tym razem rezultat miał wyglądać inaczej. Jeśli przed rozpoczęciem gry mogliśmy mieć choć trochę wątpliwości, kto wygra, to po siedmiu minutach pierwszej odsłony wszystkie znaki zapytania nadawały się do zmazania. Paweł Wojsław x3 i wszystko wydawało się przesądzone. Chwilę później pierwszą bramkę dla Dynamitu zdobył Mateusz Izdebski, na którą jednak odpowiedział Rafał Dobrosz i ponownie gospodarze mieli w garści trzybramkowe prowadzenie. To wszystko w mniej niż kwadrans. Zbyt łatwo zdobyte prowadzenie uśpiło czujność „skacowanych”, którzy nie wykorzystywali kolejnych sytuacji, a zawodnicy Dynamitu powoli dochodzili do głosu. Najpierw za sprawą ładnego trafienia bezpośrednio z rzutu wolnego straty zmniejszył Patryk Oleksa. Niespełna 2 minuty później bramkę kontaktową zdobył Grzegorz Leszczyński. Do przerwy więcej trafień nie oglądaliśmy, ale goście wyraźnie ruszyli po swoje. Wynik 4:3 do przerwy gwarantował emocje. Okazało się, że maszynka strzelecka FC NaNkacu zacięła się w 13. minucie i nie odblokowała już do końca spotkania. Skutecznie przeszkadzał w tym bramkarz gości, Volodymyr Slobozheniuk, który oprócz świetnej dyspozycji w bramce dorzucił kluczowe trafienie wyprowadzając swoją drużynę na pierwsze tego dnia prowadzenie. Ostatecznie wynik na 4:6 ustalił Karol Płusa. Po świetnym początku spotkania w wykonaniu gospodarzy mało kto spodziewał się zwycięstwa Dynamitu, ale jak widać, po raz kolejny boisko szóstkowe pokazało, że 3 bramki zaliczki to wcale nie jest duża przewaga. Najlepszym zawodnikiem spotkania wybrany został Volodymyr, ale warto podkreślić, że jego vis-a-vis, Mateusz Popławski również rozegrał bardzo dobre zawody.