Czy gospodarze przełamią serię dwóch porażek i powrócą do zwyciężania? Wydawało się, że tak będzie, ponieważ ich rywale do tej pory nie odnotowali żadnego zwycięstwa zaliczając raptem jeden remis. Trzeba jednak przyznać, że prezentowali się lepiej od osiąganych wyników, dlatego mógł to być dla Sparty mecz „pułapka”. Spotkanie rozpoczęło się lepiej dla „zielonych”, a dwoma trafieniami z rzutu wolnego popisał się Michał Burzyński. Oj, pierwsze było naprawdę dobre, prosto w okienko. Zamiast pójść za ciosem, ekipa gospodarzy powoli oddawała inicjatywę Dzikom, co poskutkowało szybkim złapaniem kontaktu po trafieniu Kamila Wdowiarskiego w 10-tej minucie. Kolejne niespełna 15 minut to chaotyczne granie Sparty i bardzo dobra gra obronna gości. Końcówka pierwszej części pojedynku należała do tych drugich – 2 trafienia w ciągu 120 sekund pozwoliły im objąć prowadzenie. Jak się okazało przerwa zupełnie się nie przysłużyła gospodarzom, których gra rozsypała się jak domek z kart. 7 kolejnych trafień padło łupem Dzików, którzy również świetnie bronili. Duża w tym zasługa Daniela Backiela. Koncertowo w drugiej połowie zagrali Jakub Głowala oraz Wdowiarski. Zupełnie odwrotnie działo się w drużynie Sparty – zawodzili gracze indywidualnie oraz jako drużyna. Wraz z kolejnymi traconymi bramkami wyraźnie spadały im morale. Dobitnie pokazuje to rezultat drugiej części, która zakończyła się wynikiem 1:11, a całe spotkanie 3:14.