W poprzednim sezonie obie ekipy bez kłopotów awansowały o jeden szczebel rozgrywkowy do góry, ale w tym sezonie prezentują nierówną formę. Zapowiadało się wyrównane spotkanie. I absolutnie się nie zawiedliśmy. Mimo tego, że do 21-szej minuty nie padła żadna bramka, to na nudę nie mogliśmy narzekać. Okazji do otwarcia wyniku było mnóstwo, ale Adrian Kakietek i Krzysztof Michałowski zamurowali obie bramki. Następnie w ciągu jednej minuty obie strony mogły powiedzieć „w końcu wpadło”. Najpierw dokonał tego Krzysztof Fejcher, a błyskawicznie odpowiedział Tomasz Rębiewski. Pierwsza część zakończyła się na tych dwóch trafieniach. W drugiej mieliśmy okazję oglądać nadal bardzo dobry mecz, ale tym razem już większą ilość bramek. Po upływie trzech minut na prowadzenie wyszła ekipa Gramy Czasami. Bardzo dobrze na straconego gola zareagowali gospodarze, którzy dołożyli trzy trafienia z rzędu, a dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Marcin Karwas. Był to błyskawicznie przeprowadzony atak, ponieważ wszystkie trafienia miały miejsce na przestrzeni trzech minut. Wydawać się mogło, że TnT będą w stanie kontrolować dalszą grę i dowiozą prowadzenie. Nic z tych rzeczy – w ciągu kolejnych trzech minut do wyrównania doprowadził Konrad Osiński, autor obu goli. Na naszej „tablicy” z wynikami był rezultat 4:4 i 13 minut do końca spotkania. W tym momencie bramkarze ponownie zamknęli swoje „klatki” i wydawało się, że padnie remis. Na 6 minut przed ostatnim gwizdkiem arbitra po raz ostatni drogę do bramki odnalazł Konrad Osiński, a jego drużyna jednobramkowego prowadzenia nie wypuściła z rąk. Oglądaliśmy świetny mecz, który mimo niskiego wyniku, 4:5 obfitował w naprawdę dużą ilość okazji strzeleckich.