Rywalizacja między Chlejsami, a Team Ivulin II zapowiadała się ekscytująco. Oba zespoły zgromadziły na swoim koncie komplet zwycięstw, przy czym gospodarze wyszli na boisko raz mniej. Na to konto mogli się pochwalić tym, że nie stracili jeszcze bramki. Z pewnością duża w tym zasługa ich poświęceniu w grze. Objęli prowadzenie już na samym początku meczu. W drugiej minucie na bramkę uderzał Mikołaj Kasperczak, a kiepską interwencją „popisał” się bramkarz, który przepuścił niezbyt mocne uderzenie z dystansu pomiędzy nogami. Był to idealny scenariusz dla Chlejsów, którzy potrafią znakomicie bronić dostępu do własnej bramki. Team Ivululin II natychmiast ruszył w poszukiwaniu odwetu i przez kolejny kwadrans oglądaliśmy napór na bramkę przeciwnika. Gra się nieco zaostrzyła, a po jednej żółtej kartce obejrzeli zawodnicy obu drużyn. Następnie ataki gości nieco zelżały, ale i tak piłka znaczną część czasu przebywała na połowie gospodarzy. W 19. minucie dobrym podaniem z własnej połowy kontrę zapoczątkował jeden z graczy Chlejsów, lecz napastnik nie opanował futbolówki. Kilkanaście sekund później skandalicznie zachował się Michał Wierzchucki, który z premedytacją nastąpił na leżącego rywala. Z pewnością będzie to skutkowało zawieszeniem na kilka spotkań. Na całe szczęście nie ucierpiał zawodnik gości. Tym samym przed zawodnikami w czarnych trykotach czekało 30 minut gry w osłabieniu. Wydawało się, że tylko kwestią czasu były trafienia dla gości. Do przerwy ta sztuka się nie udała, ale pozostawała jeszcze cała druga połowa. Ta mogła się rozpocząć od szybkiego trafienia wyrównującego, ale piłki na długim słupku nie dosięgnął Zmicer Yermolenko. Nieoczekiwanie chwilę później z boku boiska, daleko w kierunku pola karnego piłkę dogrywał Kuba Gonera, a wślizgiem tor lotu futbolówki przeciął Mikołaj Kasperczak i trafił do siatki po raz drugi. Prowadzenie 2:0 dawało realną szansę na obronę przewagi mimo uszczuplonego składu. Team Ivulin II nadal naciskał, ale nie przekładało się to na dogodne okazje. W 42. minucie znakomitą partię rozpoczął bramkarz Chlejsów, Gonzo Silva. W ciągu niespełna 60-ciu sekund dwa razy powstrzymał rywali. Za trzecim razem musiał jednak skapitulować po uderzeniu Uladzimira Malauka. Po żółtej kartce otrzymali golkiper Chlejsów oraz zawodnik gości. Chwilę po wznowieniu gry oglądaliśmy świetną okazję do wyrównania, lecz Radek Gaca wybił piłkę tuż sprzed linii bramkowej. Upłynęło kilkadziesiąt sekund, a w polu karnym gospodarzy ponownie było zamieszanie, które skończyło się wybiciem piłki przez obrońcę. Około 49. minuty drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną obejrzał Robert Pikell i Chlejsy ostatnie chwile meczu grali czterema zawodnikami w polu. Nie wiadomo jakim sposobem, ale prowadzenie udało się dowieźć do samego końca, przy czym w ciągu tylko ostatniej minuty dwukrotnie pomagał słupek bramki, a świetnym interwencjami popisywał się Gonzo Silva. Tym samym Chlejsy w dramatycznych okolicznościach odniosły kolejne zwycięstwo, które z pewnością będzie bardzo ważne w perspektywie końcowego układu tabeli.
|