No Matches

Podsumowanie sezonu 5. Liga Siódemek!

Piąta liga siódemek przebiegała minionej wiosny pod wyłączne dyktando Juzlez Teamu. Debiutanci weszli do Ligi Bemowskiej „z buta”, nie potrzebując ani sekundy na aklimatyzację i od razu rozstawiając wszystkich rywali po kątach. Dowód? Komplet zwycięstw, najbardziej szczelna defensywa, a także najlepszy atak. Nic więc dziwnego, że przepaść pomiędzy nimi a resztą stawki była ogromna. Dość powiedzieć, że srebrni medaliści – Nie Ma Mocnych – stracili do lidera aż siedem punktów! Co więcej, ich przewaga nad kolejnymi ekipami także była dość pokaźna. Brązowe medale zawisły z kolei na szyjach Chyżych Rosomaków, a zawodnicy tej drużyny po zażartej walce okazali się lepsi od kontrkandydatów do medali.

Czy mogliśmy spodziewać się, że wiosenny debiutant tak mocno namiesza? Pewnie mogliśmy, niemniej jednak postawa Juzlez Teamu i tak przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Gracze tego zespołu zapowiadali przed startem rozgrywek, że ich ambicje sięgają nawet najwyższego poziomu rozgrywkowego. Co ważne, za słowami bardzo szybko poszły czyny – drużyna w zielonych trykotach od pierwszej do ostatniej kolejki kontrolowała sytuację, wygrywając komplet meczów i w cuglach sięgając po tytuł mistrzowski. Znamienne zresztą, że zaledwie dwa spotkania z ich udziałem możemy zapisać do kategorii „na styku” – w piątej kolejce przeciwko Nie Ma Mocnych (4:2) i tydzień później z Chyżymi Rosomakami (3:2). Pozostałe starcia to pełna dominacja JT, który sprawiał lanie kolejno: Walcowi II (5:1), Le Cabaretowi (5:1), AS Romanowi (6:1), Ojcom RKS-u (10:0), Cool Teamowi II (17:1), FC Albatrosowi (7:1) oraz TSP Szatańskiemu Pętu (walkower). Te rezultaty sprawiły, że zespół debiutujący w LB przeszedł przez rozgrywki „suchą stopą”, nie pozostawiając rywalom złudzeń, kto zasłużył na złote medale. Jakby tego było mało, Juzlez Team – oprócz największej liczby punktów – może pochwalić się także najbardziej kreatywną ofensywą (62 gole strzelone), a także najszczelniejszą obroną (ledwie 9 bramek straconych). Nie może więc dziwić, że w ich ręce powędrowały niemal wszystkie wyróżnienia indywidualne. I tak:

  • Adrian Wroński z 19 trafieniami wygrał klasyfikację na najlepszego strzelca,
  • Szczepan Knap zanotował aż 20 ostatnich podań, dzięki czemu zdecydowanie zwyciężył w klasyfikacji najlepszych asystentów,
  • Konrad Suszcz został wybrany przez nas najlepszym bramkarzem sezonu,
  • Tomasza Brzezińskiego zdecydowaliśmy się uhonorować statuetką dla najlepszego obrońcy.

Pozostaje więc jedynie liczyć, że Juzlez Team nie spuści z tonu i jesienią pokaże nam przynajmniej tak samo wysoką formę!

Srebrne medale wywalczyli zawodnicy Nie Ma Mocnych, tracąc jednak do triumfatorów aż siedem punktów. Wydaje się nam jednak, że nie zmienia to faktu, iż za nimi bardzo udana kampania. Wystarczy wspomnieć, że w pierwszej połowie sezonu zawodnicy w seledynowych koszulkach dotrzymywali kroku rewelacyjnemu debiutantowi, także wygrywając cztery mecze z rzędu i będąc z nim punktowo na równi. Decydujący okazał się bezpośredni pojedynek w piątej kolejce – JZ zwyciężył wówczas 4:2 i odskoczył najgroźniejszemu konkurentowi w tabeli. Co więcej, porażka ta wpędziła NMM w mały dołek, w kolejnych dwóch starciach gubili oni bowiem punkty w spotkaniach z teoretycznie słabszymi rywalami: Walcem II (4:4) i Le Cabaretem (2:2). Na szczęście w porę udało im się otrząsnąć, dzięki czemu w kolejnych tygodniach na ich rozkładzie znalazły się takie drużyny jak AS Roman (3:2) oraz Ojcowie RKS-u (4:2). Te dwa triumfy sprawiły, że Nie Ma Mocnych z dość dużym luzem sięgnęli po wicemistrzostwo – ich strata do JT wyniosła co prawda aż siedem punktów, przewaga nad grupą pościgową wyniosła z kolei cztery „oczka”. Wydaje się natomiast, że tak dobry wynik nie byłby możliwy, gdyby nie postawa Jana Kozakiewicza. Gracz ten przez większość sezonu był głównym motorem napędowym poczynań ofensywnych swojej ekipy, kończąc rozgrywki z dorobkiem 5 meczów, 14 goli, 4 asyst i aż 5 tytułów gracza meczu. I choć – jak łatwo zauważyć – wystąpił średnio ledwie w co drugim meczu, nasza kapituła i tak postanowiła przyznać mu nagrodę MVP Sezonu. Kto wie, jeśli Janek występowałby regularnie, być może to on i jego koledzy cieszyliby się z wazonu mistrzowskiego? Tego już się nie dowiemy, ale chcielibyśmy częściej oglądać tego zawodnika w akcji.

Miejsce na najniższym stopniu podium zajęła ekipa Chyżych Rosomaków. Bez wątpienia jest to rezultat godzien uwagi, choć śmiało możemy napisać, że zespół ten grał wiosną „zrywami”. Początek był w ich wykonaniu bardzo dobry – co prawda w drugiej kolejce minimalnie ulegli Nie Ma Mocnych (1:2), ale oprócz tego zanotowali trzy triumfy: 8:4 z Ojcami RKS-u, 5:0 z TSP Szatańskim Pętem i aż 17:2 z Cool Teamem II. To wszystko dawało nadzieję na nawiązanie realnej walki o czołowe lokaty. Ich entuzjazm nieco ostygł po dwóch kolejnych porażkach: 0:3 z FC Albatrosem i 2:3 z Juzlez Teamem. W tym drugim pojedynku zespół w niebieskich strojach pokazał się natomiast z bardzo pozytywnej strony i – jak mawiał klasyk – „tylko wynik się nie zgadzał”. To zmieniło się jednak w końcówce rozgrywek, gdy ChR najpierw podzieliły się punktami z Walcem II (4:4), a następnie okazały się lepsze zarówno od AS Romana (4:2), jak i Le Cabaretu (8:0). Powyższe rozstrzygnięcia sprawiły, że na finiszu sezonu legitymowali się oni 16-punktowym dorobkiem, który wystarczył do zajęcia trzeciej lokaty. Śmiało możemy uznać to za osiągnięcie, tym bardziej, że – biorąc pod uwagę dyspozycję konkurentów – wyprzedzenie kogoś z dwójki liderów zdaje się praktycznie niemożliwe. Awans do wyższej klasy rozgrywkowej przeszedł im zatem koło nosa, nie mamy natomiast wątpliwości, że jesienią spróbują ponownie. Nie może być inaczej, skoro mają w swoich szeregach takich zawodników jak Karol Oleszek (5 goli i 9 asyst), Tomasz Stopyra (14 goli i 5 asyst) czy Karol Zubiński (7 goli i 6 asyst).

Dwa punkty od podium znaleźli się gracze Walca II, finiszujący na czwartym miejscu. W ich przypadku śmiało możemy napisać, że decydujący wpływ na takie rozstrzygnięcie miał słaby początek sezonu. Zespół ten po dwóch seriach gier miał bowiem w dorobku okrągłe „zero” i zdecydowanie bliżej niż do walki o medale było mu do spadku z ligi. Trzeba natomiast podkreślić, że w meczach przeciwko Juzlez Teamowi (1:5) i TSP Szatańskiemu Pętu (1:2) momentami pokazywali się z dobrej strony, co mogło stanowić dobry prognostyk przed dalszą częścią rozgrywek. Tak też w istocie było, aż do końca sezonu Walec II przegrał jeszcze tylko raz – w piątej serii gier minimalnie ulegając Ojcom RKS-u (2:3). Oprócz tego zanotował cztery zwycięstwa oraz dwa remisy, odbierając punkty m.in. dwóm późniejszym medalistom: Nie Ma Mocnych (4:4) i Chyżym Rosomakom (4:4). Do zdobycia medali nieco zabrakło, ale poziom prezentowany przez nich w przekroju kilku ostatnich miesięcy nakazuje sądzić, że już jesienią mogą pokusić się o jeszcze lepszy wynik. Gorąco trzymamy za nich kciuki, bo nie dość, że jest to niezwykle sympatyczna ekipa, ma także w swoim składzie kilka bardzo dobrych zawodników, jak choćby Michał Padała (7 goli i 6 asyst) czy Stanisław Herman (7 goli i 4 asysty).

Piąta lokata dla Ojców RKS-u. Także i w tym przypadku możemy zresztą mówić o dwóch różnych etapach sezonu, zespół ten zaliczył bowiem fatalny początek i (niemal) idealną drugą część rozgrywek. Gracze tej drużyny dość długo nie mogli najwyraźniej obudzić się z zimowego snu, bo po czterech seriach gier mieli na swoim koncie zaledwie jeden punkt, a widmo spadku coraz mocniej zaglądało im w oczy. Wzięli się jednak w garść i z tygodnia na tydzień ich dyspozycja była coraz lepsza. Przełomowy okazał się mecz piątej kolejki przeciwko Walcowi II, wygrany przez nich 3:2. To zapoczątkowało serię czterech kolejnych triumfów, „Ojcowie” z kwitkiem odprawiali bowiem kolejno: Le Cabaret (4:2), AS Roman (8:1), a także TSP Szatańskie Pęto (5:0). Takie rezultaty sprawiły, że spotkanie ostatniej kolejki, przeciwko Nie Ma Mocnych, było już dla nich tym z gatunku „o pietruszkę” – spadek im nie groził, walka o medale tym bardziej. Warto natomiast docenić, że nie odpuścili i realnie postawili się faworytowi. Finalnie ulegli 2:4, ale pokazali, że drzemią w nich naprawdę spore możliwości. Wydaje się, że celem nr 1 na najbliższą przyszłość będzie ustabilizowanie formy, co powinno umożliwić im rywalizowanie o wyższe cele. Skoro dysponują takimi graczami jak choćby Jacek Daniszewski (8 goli i 3 asysty), jest to jak najbardziej możliwe.

Drugą połowę stawki otwiera FC Albatros. Zespół ten po latach występów na mniejszym placu, wiosną postanowił zadebiutować w Siódemkach i wydaje nam się, że premierowej kampanii nie mogą uznać za do końca udaną. Ekipa występująca na co dzień w białych koszulkach zaczęła rozgrywki całkiem nieźle, w pierwszych trzech meczach zdobyła bowiem 5 punktów, remisując z Le Cabaretem (2:2) oraz Ojcami RKS-u (2:2), a także wyraźnie pokonując AS Romana (5:1). Potem zmuszeni byli niestety oddać walkowera w starciu z Nie Ma Mocnych, szybko jednak wrócili na właściwe tory, czego efektem były triumfy nad Chyżymi Rosomakami (3:0), Cool Teamem II (9:2) i TSP Szatańskim Pętem (5:2). Jak się później okazało, w tym ostatnim spotkaniu zanotowali swoją ostatnią zdobycz w obecnych rozgrywkach, ostatnie dwie serie gier zakończyli bowiem porażkami z Juzlez Teamem (1:7), a także Walcem II (2:5). Łącznie zebrali więc 13 punktów, co jest dorobkiem solidnym, ale – mimo wszystko – poniżej ich możliwości. Pamiętając występy „Albatrosów” w poprzednich miesiącach/latach oczekiwaliśmy od nich nieco więcej, choć niebagatelny wpływ na ich postawę miał zapewne fakt, że były to ich początku na placu siedmioosobowym. Taryfa ulgowa minęła zatem wraz z końcowym gwizdkiem kampanii Wiosna 2024, a jesienią będziemy od nich wymagać jeszcze więcej. Możliwości ku temu mają, o czym świadczą obiecujące liczby wygenerowane m.in. przez Michała Rzeczkowskiego (3 gole i 8 asyst) czy Krzysztofa Strzelca (4 gole i 3 asysty).

Na siódmej pozycji zmagania zakończyli gracze innego debiutanta. AS Roman początek miał bardzo obiecujący, już na inaugurację okazał się bowiem wyraźnie lepszy od Cool Teamu II (4:0). To mogło zwiastować udaną w ich wykonaniu kampanię, ale humory szybko zostały popsute na skutek trzech kolejnych porażek: 1:5 z FC Albatrosem, 1:6 z Juzlez Teamem i 1:3 z Walcem II. „Haust świeżego powietrza” stanowiło dla nich dopiero zwycięstwo w piątej serii gier nad Le Cabaretem (5:2), które pozwoliło oddalić się nieco od strefy spadkowej. Widmo relegacji ponownie zajrzało im niestety w oczy już w następnej kolejce, gdy wyraźnie ulegli Ojcom RKS-u (1:8). Decydujący o losach utrzymania okazał się kolejny pojedynek, wygrany z TSP Szatańskim Pętem (2:1). To właśnie wówczas zawodnicy ASR wypracowali sobie w miarę bezpieczną przewagę, którą byli w stanie utrzymać – nawet pomimo porażek z Nie Ma Mocnych (2:3) i Chyżymi Rosomakami (2:4). Zachowanie ligowego bytu jest bez wątpienia pozytywną informacją, niemniej jednak nie możemy w ich przypadku mówić o udanym sezonie. Zespół ten miał co prawda dobre momenty, zabrakło mu natomiast tak pożądanej w walce o najwyższe cele regularności. Jeśli uda im się wyeliminować tę chimeryczność, w kolejnych rozgrywkach mogą naprawdę porządnie namieszać. Szczególnie jeśli wciąż w tak dobrej dyspozycji strzeleckiej będzie Michał Hejduk (wiosną zanotował 8 trafień).

Tuż nad strefą spadkową rozgrywki zakończył TSP Szatańskie Pęto. Gracze tej ekipy utrzymanie w praktyce zapewnili sobie już w piątej kolejce, mieli bowiem wtedy na koncie zwycięstwa nad Walcem II (2:1), Le Cabaretem (3:2) oraz Cool Teamem II (7:1). To klasyfikowało ich w górnej części tabeli i pozwalało realnie myśleć nawet o przypuszczeniu ataku na „pudło”. Nic takiego nie miało jednak miejsca – „Złoci” najpierw ulegli FC Albatrosowi (2:5), potem minimalnie przegrali z AS Romanem (1:2), by w końcówce sezonu oddać walkowery Ojcom RKS-u i Juzlez Teamowi. Jeśli dodamy do tego, że na inaugurację okazali się wyraźnie gorsi od Nie Ma Mocnych (0:7), a w trzeciej serii gier oddali jeszcze jednego walkowera – tym razem Chyżym Rosomakom – otrzymamy obraz drużyny z potencjałem, ale mocno nieregularnej i w dodatku posiadającej permanentne problemy kadrowe. Poszerzenie i ustabilizowanie kadry meczowej bez wątpienia będzie w najbliższych tygodniach stanowić dla kapitana kluczowe zagadnienie. Bez tego TSP Szatańskie Pęto pozostanie drużyną walczącą o utrzymanie, choć możliwości ma zdecydowanie większe.

Na przedostatnim miejscu rozgrywki wiosenne zakończył Cool Team II. Trzeba niestety przyznać, że jest to pozycja jak najbardziej zasłużona, zespół Andrzeja Krawczyka minionych miesięcy z pewnością nie zaliczy bowiem do udanych. Najlepszym na to dowodem jest fakt stracenia przez nich aż 69 goli (średnio niemal 8 na mecz!) – jest to zdecydowanie najgorszy wynik w całej lidze, drugi w tej niechlubnej klasyfikacji jest Le Cabaret (39 straconych bramek). Zawodnicy w czerwonych trykotach sporadycznie potrafili pokazać się z dobrej strony – jak choćby w meczach z Ojcami RKS-u (2:0) czy Le Cabaretem (6:0) – zdecydowanie częściej miewali jednak problemy kadrowe, które bardzo poważnie rzutowały na osiągane przez nich wyniki. W pamięć zapadły nam przede wszystkim ich mecze przeciwko Chyżym Rosomakom (2:17) i Juzlez Teamowi (1:17), ale i w pozostałych przegranych starciach nie mieli oni zbyt wiele do powiedzenia. W tym miejscu możemy chyba zresztą powtórzyć to, co napisaliśmy w poprzednim akapicie – celem nr 1 dla kapitana powinno być teraz poszerzenie i ustabilizowanie kadry. Zdecydowanie jest na czym budować – CT II w dużej mierze stanowią młodzi, perspektywiczni gracze, posiadający nierzadko spore umiejętności (mamy tu na myśli min. Oskara Kurka czy Kasjana Kuropatwę).

Stawkę w Piątej Lidze Siódemek zamknął wiosną Le Cabaret. Bez wątpienia jest to duża negatywna niespodzianka, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że był to jedyny zespół, który na przestrzeni całych rozgrywek nie zanotował choćby jednego zwycięstwa. Ich skromniutki, dwupunktowy bilans ogranicza się do remisów z FC Albatrosem (pierwsza kolejka, 2:2) oraz Nie Ma Mocnych (siódma kolejka, 2:2). Pozostałe spotkania w ich wykonaniu to niższe lub wyższe porażki, efekt zawsze był jednak ten sam – okrągłe „zero” po stronie zdobyczy. Trudno nam wskazać przyczynę tak słabej kampanii w ich wykonaniu. Szczególnie, że przecież potrafili odebrać punkt zdecydowanie wyżej notowanym przeciwnikom. Niestety, nawet jeśli w niektórych meczach toczyli z rywalami wyrównaną walkę, do przechylenia szali na swoją korzyść za każdym razem czegoś brakowało. Czego? To już łamigłówka dla osób decyzyjnych, które muszą zdiagnozować problem i postarać się jak najszybciej go wyeliminować. Tak, by „Kabareciarze” jesienią powrócili na właściwe tory.

szostks5_siodemki_wiosna.png

 

 

Sponsor tytularny
Sponsorzy