Poznajmy się bliżej - Orły Leszka!
Wracamy do naszej tradycji tekstów, w których przybliżaliśmy Wam sylwetki zasłużonych drużyn w naszej lidze! Tym razem na tapet wzięliśmy drużynę Orłów Leszka! To zespół z wieloletnią tradycją, który od 2003 roku nieprzerwanie rywalizuje na scenie Ligi Bemowskiej! Panowie regularnie biorą udział w naszych rozgrywkach i odnoszą w nich liczne sukcesy. W obecnym sezonie wiosennym 2024 rywalizują w Totalbet 4 Lidze 7x7, gdzie mają sporą szansę na medale!
Wywiad z Pawłem Przyborskim, Kapitanem Orłów Leszka
Jak powstał zespół Orły Leszka? Kto był pomysłodawcą?
Paweł Przyborski: Orły Leszka powstały w 2003 roku. To już 21 lat, jak istniejemy na piłkarskiej mapie Polski. Michał Kowalik i ja postanowiliśmy zebrać ekipę i zamienić osiedlowe gierki na uczestnictwo w ówczesnej Bemowskiej Lidze Szóstek Piłkarskich. Z pierwszego sezonu do dziś pozostało trzech zawodników: Michał „Kowal” Kowalik, Bartosz „Migli” Kowalik i ja.
Skąd wzięła się nazwa zespołu? Czy zmieniała się ona na przestrzeni lat?
Paweł Przyborski: Nazwa zespołu pozostała bez zmian od samego początku. Był to wspólny pomysł Michała Kowalika i mój.
Jak podchodzicie do kwestii transferów do drużyny? Czy szukacie nowych zawodników, czy raczej trzymacie się stałego składu?
Paweł Przyborski: Dysponujemy zgraną paczką. Prawie wszyscy zawodnicy grają w Orłach od wielu sezonów. Prawda jest taka, że to uzależnia, ale pozytywnie.
Jakie macie cele na sezon wiosna 2024?
Paweł Przyborski: Cel jest zawsze niezmienny – radość z gry. Jeśli trafi się awans, to nie pogardzimy. Ale realistycznie patrząc, 3-4 liga siódemek to nasz dom, biorąc pod uwagę wiek naszych zawodników.
Jak wygląda organizacja gry w Waszej drużynie? Czy jest ktoś, kto zarządza grą i zmianami, czy każdy wie, co ma robić?
Paweł Przyborski: Obecnie mamy jedną gwiazdę – naszego bramkarza Arka. Wielokrotnie uratował nam tyłek, co widać po liczbie tytułów MVP meczu. Drużynę stanowi jednak kolektyw. Każdy dokłada swoją cegiełkę zaangażowaniem i walką. Może to zabrzmi nieskromnie, ale uważam się po części za lidera. Organizuję skład, zgłaszam nas do ligi, a przed meczami staram się motywować zespół i przypominać, jak gramy, kto z kim się zmienia. Wspiera mnie w tym Kowal.
Piłka nożna to dla Was bardziej pasja czy rywalizacja? Jak podchodzicie do rozgrywek?
Paweł Przyborski: Myślę, że każdy z nas ma swoje mniejsze i większe cele. Zwycięstwo w meczu zawsze cieszy i przyjemniej się wraca do domu, ale najważniejsze jest poczucie, że daliśmy z siebie wszystko. Nawet przy porażce schodzimy z boiska z głowami do góry, jeśli wiemy, że zagraliśmy na maksa.
Dlaczego wybraliście Ligę Bemowską?
Paweł Przyborski: Bo jest blisko. Lechu, Kowal i Migli wychowali się na Bemowie, więc wybór Ligi Bemowskiej był dla nas najbardziej logiczny.
Kto był Waszym najsilniejszym rywalem, z którym przyszło Wam się mierzyć?
Paweł Przyborski: Przez 21 lat było ich wielu. Staramy się nigdy nie lekceważyć rywali. Do historii przeszły nasze rywalizacje m.in. z Chyżymi Rosomakami, Drink Menami i KP Kozią.
Czy myśleliście o udziale w Mistrzostwach Polski Sueprliga6?
Paweł Przyborski: To nie nasza bajka.
Gdybyś mógł z dowolnego zespołu Ligi Bemowskiej ściągnąć jednego zawodnika do swojej drużyny, kto by to był?
Paweł Przyborski: Nikogo. Orłem trzeba się urodzić. Mieliśmy już kilku najemników i zazwyczaj kończyło się to po jednym sezonie.
Czy jest jakiś mecz, który na zawsze utkwił Ci w pamięci?
Paweł Przyborski: Bardziej sezon niż mecz. Około 15 lat temu awansowaliśmy do 1 ligi. Przegraliśmy pierwszych 5 meczów i już żegnaliśmy się z ligą. Zmiana taktyki i nastawienia sprawiła, że wygraliśmy pozostałe mecze, nawet z finalnie pierwszą trójką, i się utrzymaliśmy.
Macie jakieś tradycje zespołowe lub rytuały przedmeczowe?
Paweł Przyborski: Tradycją od zawsze jest „narzekanie na Lecha”. Poza tym staramy się kończyć sezony wiosenne grillem na Fortach.
Jakie są Wasze ulubione wspólne aktywności poza boiskiem?
Paweł Przyborski: Paru Orłom zdarza się pomeczowe piwko, oczywiście poza strefą ligi, bo to zabronione.
Najśmieszniejsza sytuacja z boiska, do której zawsze wracacie?
Paweł Przyborski: Kiedyś na Andriollego, graliśmy na klepisku po deszczu. Ówczesny bramkarz miał za duże dresy, które nasiąkały wodą i spadały mu przy każdej interwencji. Inna sytuacja to mecz na Obrońców, kiedy kolega „Atlin” poleciał po piłkę do kanałku i wrócił cały mokry po paru minutach – takie poświęcenie.
Jakie są Wasze plany na przyszłość?
Paweł Przyborski: Chcemy grać tak długo, jak pozwoli nam zdrowie, siły i chęci. A mi żona (śmiech)!
Serdecznie pozdrawiamy całą drużynę Orły Leszka i dziękujemy Pawłowi Przyborskiemu za przesłane informacje oraz zaangażowanie w wywiad.