Podsumowanie sezonu 12. Liga Szóstek!

Na dwunastym poziomie rozgrywkowym faworytem do złota od początku zdawał się być Legion i ekipa Michała Buczaka oraz Wojtka Starożyka potwierdziła swoje wysokie ambicje na murawie. Gracze z „eLką” na piersi wygrali komplet z siedmiu pierwszych meczów, dzięki czemu już na dwie kolejki przed zakończeniem zmagań mogli świętować tytuł mistrzowski. Do samego końca trwała natomiast walka o pozostałe dwie lokaty na podium. Finalnie zwycięsko wyszli z niej gracze BRD Young Warriors, na których szyjach zawisły srebrne medale. Trzecie miejsce przypadło w udziale Moonfoxowi, który dzięki wygranemu meczowi bezpośredniemu wyprzedził Raptusy Ursus. Bardzo interesująco było także w dolnych rejonach tabeli, gdzie walka o utrzymanie trwała do samego końca.

 

Czy przed rozpoczęciem rozgrywek postawilibyśmy na triumf Legionu dolary przeciwko orzechom? Jest to może nieco zbyt śmiała teza, ale faktycznie upatrywaliśmy w tym zespole głównego faworyta. Zawodnicy w białych trykotach spełnili nasze wysokie oczekiwania, będąc zdecydowanie najlepszą drużyną z całej stawki i zasłużenie sięgając po tytuł mistrzowski. Wystarczy zresztą spojrzeć na wyniki osiągane przez ten zespół przeciwko pozostałym medalistom. Już w pierwszej serii gier gracze z „eLką” na piersi rozgromili Moonfox (12:3), w dziewiątej serii gier w niemal identycznych rozmiarach ograli natomiast BRD Young Warriors (12:2). Ta druga wygrana – będąca jednocześnie siódmym zwycięstwem z rzędu – zapewniła im zresztą złote medale. Tydzień później ewidentnie rozprężeni „Legioniści” sensacyjnie ulegli co prawda Raptusom Ursus (2:5), ale w żadnym stopniu nie mogło to zmącić ich znakomitych nastrojów. Tym bardziej, że na zakończenie ligi pokonali 6:2 Beasts, sprawiając, że ich przewaga nad grupą pościgową wyniosła aż cztery punkty. Bez wątpienia jest to sukces całego zespołu, który może pochwalić się zdecydowanie najlepszą ofensywą (aż 95 strzelonych goli), ale nie byłoby to możliwe gdyby nie umiejętności indywidualne poszczególnych zawodników. Zdecydowanie najjaśniej podczas minionej kampanii świeciła gwiazda Szymona Sobiecha, który dzięki 24 golom, 10 asystom i 3 tytułom gracza meczu sumiennie zapracował sobie na miano Zawodnika Sezonu. W defensywie świetnie prezentował się z kolei Kacper Orłowski (6 goli i 4 asysty), który zasłużył w naszych oczach na tytuł najlepszego obrońcy. Oprócz nich świetnie prezentowali się również m.in. Stanisław Kędzierski (21 goli i 9 asyst), Paweł Grzela (5 goli i 10 asyst) czy Jarosław Olszewski (2 gole i 8 asyst).

Jako się rzekło, cztery punkty za triumfatorami rozgrywki zakończyli BRD Young Warriors. Dla tej doświadczonej ekipy był to debiut w Lidze Bemowskiej i wydaje nam się, że mogą zaliczyć go do bardzo udanych. Przez długi czas ekipa w niebieskich trykotach jako jedyna próbowała dotrzymywać kroku Legionowi, po sześciu seriach gier tracąc do najgroźniejszego konkurenta dwa punkty. „Wojownicy” wygrali wówczas aż pięć meczów – w tym m.in. 19:2 z Moonfoxem czy 5:3 z FC Melange, tracąc punkty jedynie w starciu przeciwko Raptusom Ursus (1:1). Końcówka rozgrywek nie była już w ich wykonaniu tak udana – najpierw nieoczekiwanie tylko zremisowali 3:3 z GKS-em Tachimetr Warszawa, a następnie w meczu na szczycie ulegli „Legionistom” aż 2:12, tracąc choćby matematyczne szanse na mistrzostwo. Triumf w ostatniej serii gier nad KS-em Centrum (6:4) sprawił jednak, że ostatecznie to na ich szyjach zawisły srebrne medale. 20-punktowy dorobek i tylko jedna porażka w dziewięciu meczach sprawia, że mogą być naprawdę zadowoleni ze swojej postawy. Do złota zabrakło sporo, ale w ogromnej mierze był to efekt świetnego poziomu prezentowanego przez Legion, a nie ich słabości. Oprócz zgranego kolektywu, w ich szeregach mogliśmy znaleźć również kilka indywidualności. Wystarczy wspomnieć choćby o najlepszym asystencie całego sezonu – Rafale Dobroszu (9 goli i 17 asyst), Marku Saneckim (12 goli i asysta) czy Marcinie Tarasie, który pomimo obecności średnio na co drugim meczu i tak strzelił 9 goli, do których dorzucił 3 asysty.

Na najniższym stopniu podium rozgrywki zakończył Moonfox, który rezultat ten w dużej mierze zawdzięcza znakomitej drugiej części sezonu. Początek był bowiem w ich wykonaniu mizerny – już na inaugurację otrzymali bolesną lekcję futbolu od Legionu (3:12), a następnie doszedł do tego remis z Lisami Bez Polisy (3:3) oraz kolejna wysoka porażka, tym razem z BRD Young Warriors (2:10). Swoisty promyk nadziei stanowiło jedynie wysokie zwycięstwo z trzeciej serii gier, nad Beasts (11:2). Jak się jednak potem okazało, dla Moonfoxu faktycznie był to swego rodzaju punkt zwrotny. Druga część zimy była w ich wykonaniu bezbłędna, bo choć nie wygrywali wysoko i efektownie, zaczęli regularnie gromadzić punkty. Zaczęło się od minimalnych wygranych nad Raptusami Ursus (2:1) oraz FC Melange (5:4), następnie przyszedł pewny triumf nad KS Centrum (8:4) oraz lanie sprawione FC Cały Czas Bomba (22:3). Wygrana w ostatniej serii gier nad GKS-em Tachimetr Warszawa (7:5) sprawiła natomiast, że postawili oni swoistą pieczęć na brązowych medalach. Patrząc na początek rozgrywek, niewątpliwie jest to ogromny sukces. Bardzo wyraźne porażki przeciwko Legionowi oraz BRD Young Warriors świadczą natomiast, że zimą wycisnęli ze swojej gry sto procent możliwości. Klasycznie świetnie prezentował się Łukasz Rysz, który z dorobkiem 28 goli po raz kolejny zgarnął nagrodę dla króla strzelców. Dzielnie wtórowali mu natomiast Bartosz Borys (10 goli i 9 asyst) czy Beniamin Kuligowski (7 goli i 10 asyst), którzy także mogą zaliczyć minioną kampanię do bardzo udanych.

Tuż za „pudłem” zmagania zakończyły Raptusy Ursus, które mogą czuć potężny niedosyt. Początek sezonu był bowiem w ich wykonaniu bardzo obiecujący, pierwsze cztery mecze w ich wykonaniu to trzy zwycięstwa oraz remis z kontrkandydatem do medali – BRD Young Warriors (1:1). Kluczowy w kontekście utraty lokaty w czołowej trójce był okres pomiędzy piątą a siódmą kolejką, podczas którego drużyna w biało-czarnych trykotach poniosła jedyne dwie porażki w zakończonych niedawno rozgrywkach. Najpierw minimalnie lepszy okazał się Moonfox (1:2), a rezultat tego meczu w ogromnej mierze zadecydował o tym, że to właśnie „Czerwoni” finiszowali na najniższym stopniu podium. Duży wpływ na taki stan rzeczy miała również porażka 2:4 z FC Melange, która okazała się brzemienna w skutkach. Ostatecznie Raptusy – pomimo kompletu punktów w dwóch ostatnich kolejkach – finiszowały poza podium, co musi stanowić dla nich ogromne rozczarowanie. Jeśli jednak spojrzymy na ich postawę na chłodno, dojdziemy do wniosku, że za nimi naprawdę dobry sezon. Była to jedna z niewielu drużyn, która zdecydowanie bardziej skupiała się na poczynaniach defensywnych, a nie na ofensywnych. Nie dziwi zatem, że ekipa z Ursusa legitymuje się jednym ze słabszych ataków (40 strzelonych goli), a także zdecydowanie najlepszą obroną (tylko 25 straconych bramek). Nie mieliśmy wobec tego żadnych wątpliwości, że statuetka dla najlepszego bramkarza powinna trafić w ręce Radosława Uchala, który zanotował doprawdy fantastyczny sezon. Oprócz niego bardzo dobrze prezentowali się także m.in. Robert Krzywkowski (5 goli i 9 asyst) czy Paweł Nykytczyn (4 gole i 8 asyst). Jest na czym budować optymizm!

Piąte miejsce przypadło w udziale ekipie FC Melange. Chyba możemy rozpatrywać to zresztą w kategoriach wyniku poniżej oczekiwań, typowaliśmy ich bowiem jako poważnego kandydata do zdobycia medali. Sezon zaczęli oni rozczarowująco – od remisu 4:4 z GKS-em Tachimetr Warszawa – ale potem było już lepiej. W kolejnych czterech meczach sposób na nich znalazł jedynie Legion (4:8), ale w między czasie udało im się odnieść zwycięstwa nad KS-em Centrum (5:4), Lisami Bez Polisy (5:3) i Beasts (11:0). W decydującej fazie sezonu ewidentnie zabrakło im jednak pary – najpierw ulegli 3:5 BRD Young Warriors, a tydzień później okazali się gorsi od Moonfoxa (4:5). Porażki te sprawiły, że na dwie serie gier przed końcem sezonu mogli już porzucić marzenia o „pudle”. W przedostatniej serii gier szanse na medale odebrali natomiast Raptusom Ursus, zwyciężając 4:2. Na zakończenie rozgrywek wcielili się natomiast w Robin Hooda i tym razem nieoczekiwanie ulegli 4:8 FC Cały Czas Bomba, który dzięki tej wygranej utrzymał się w lidze. Sezon w wykonaniu „Melanżu” możemy zatem uznać za mocno chimeryczny i nieco rozczarowujący. Jeśli bowiem w ich składzie możemy znaleźć takich graczy jak Bartosz Jakubiel, Łukasz Słowik (zimą 17 goli i 7 asyst!), Damian Borowski czy Bartek Podobas, po prostu musimy wymagać od nich więcej!

Na szóstym miejscu rozgrywki kończą Lisy Bez Polisy, dla których był to debiut w Lidze Bemowskiej. Czy udany? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony dość pewnie wywalczyli sobie utrzymanie, z drugiej jednak apetyty były w pewnym momencie nieco większe. Ostatecznie ich dorobek wyniósł 10 punktów, co można uznać za wynik solidny. Warto przy tym zauważyć, że wejście w ligę mieli bardzo trudne, ponieważ już na starcie mierzyli się z późniejszymi medalistami – BRD Young Warriors (2:8) i Moonfoxem (3:3). Pierwszą wygraną udało im się odnieść w trzeciej serii gier, gdy wygrali 6:3 z FC Cały Czas Bomba. Od tego czasu aż do ósmej serii gier naprzemiennie wygrywali i przegrywali, mierząc się kolejno z FC Melangem (3:5), GKS-em Tachimetr Warszawa (8:5), Legionem (5:11), Beasts (11:1), a także KS-em Centrum (5:6). Tę sinusoidę przerwali dopiero w ostatniej serii gier, ulegając 2:3 Raptusom Ursus i ponosząc tym samym drugą porażkę z rzędu. W swoim premierowym sezonie w LB pokazywali jednak momentami naprawdę spory potencjał, który – mamy nadzieję – wiosną zaprezentują w większym wymiarze czasowym. Na osobne zdanie zasłużył zdecydowanie ich najlepszy gracz w sezonie zimowym – Damian Borkowski, który z bilansem 17 goli i 6 asyst zupełnie zdominował wewnątrzdrużynową klasyfikację kanadyjską.

Punkt za „Lisami” znalazł się zespół FC Cały Czas Bomba. Drużyna ta sezon zimowy rozpoczęła obiecująco – od wygranej 11:8 nad KS-em Centrum, ale w kolejnych tygodniach było już zdecydowanie gorzej. Pięć kolejnych porażek – odpowiednio z Legionem (4:16), Lisami Bez Polisy (3:6), Beasts (5:6), BRD Young Warriors (2:9) i Raptusami Ursus (6:10) – sprawiło, że stali się oni jednym z głównych kandydatów do spadku z ligi. Kluczowy dla ich losów okazał się początek marca, gdy wygrali dwa mecze z rzędu. Najpierw w starciu „o sześć punktów” pokonali 6:5 GKS Tachimetr Warszawa, tydzień później sprawili natomiast niemałą niespodziankę, wygrywając 8:4 z FC Melangem. To w praktyce zapewniło im ligowy byt, a dobrych humorów nie zmącił nawet blamaż w ostatniej serii gier, zakończony porażką 3:22 z Moonfoxem. Cel nadrzędny został zatem wykonany, choć w przypadku tej młodej ekipy powinien to być jednak krótkoterminowy powód do zadowolenia. Stać ich bowiem na lepszą grę, co powinni chcieć udowodnić już wiosną. Warto przy tym zwrócić uwagę na dokonania indywidualne Jakuba Dzieciątko, który dzięki 23 golom i 6 asystom miał bezpośredni udział przy niemal 2/3 goli strzelonych przez cały zespół.

Wspomniany GKS Tachimetr Warszawa także wywalczył finalnie utrzymanie, choć musiał walczyć o to do ostatniej serii gier. Zawodnicy w zielonych trykotach sezon zimowy rozpoczęli całkiem przyzwoicie – po trzech meczach mieli w dorobku cztery punkty i wydawało się, że w najgorszym wypadku zakotwiczą w środku stawki. Kolejne mecze pokazały jednak, że nie jest im to pisane. Porażki z Legionem (6:8), Lisami Bez Polisy (5:8) i FC Cały Czas Bomba (5:6), przedzielone remisem z BRD Young Warriors (3:3) sprawiły, że znaleźli się w strefie spadkowej. Wobec tego do rangi kluczowego meczu sezonu urastał ich pojedynek przeciwko Beasts, rozgrywany w przedostatniej serii gier. „Zieloni” stanęli na wysokości zadania i po wygranej 4:1 opuścili strefę spadkową. W ostatniej kolejce co prawda ulegli nieznacznie Moonfoxowi (5:7), ale i tak udało im się zachować ligowy byt. Mamy natomiast nieodparte wrażenie, że zespół ten stać na więcej, aniżeli tylko rozpaczliwa walka o utrzymanie. Wyrównane mecze przeciwko czołowej trójce pokazują zresztą, że możemy mieć rację. Celem nr 1 na kolejne rozgrywki jest zatem ustabilizowanie formy i opanowanie umiejętności „przepychania” meczów na styku. Cel nr 2 stanowi natomiast utrzymanie świetnej dyspozycji przez Dawida Biskupa, który zanotował w minionej kampanii 7 trafień oraz 9 asyst.

Na przedostatniej lokacie – oznaczającej spadek do niższej klasy rozgrywkowej – Zimę 2024 zakończyli Beasts. Ekipa ta stanowi dla nas pewną enigmę, jej zawodnicy dysponują bowiem naprawdę solidnymi umiejętnościami, zdecydowanie zbyt rzadko pokazywali to natomiast na zielonej murawie. Efekt? Zaledwie dwa wygrane mecze (6:5 z FC Cały Czas Bomba i 7:2 z KS-em Centrum) i sześciopunktowy dorobek na koniec rozgrywek. Z pewnością nie może ich to satysfakcjonować, ale – jak już wspomnieliśmy – potencjał w tej drużynie niewątpliwie jest. Pokazali to choćby w meczu przeciwko Legionowi (2:6), kończącemu zimową kampanię. Gracze w granatowych trykotach ponieśli wówczas porażkę, ale zaprezentowali się naprawdę korzystnie i na tym powinni budować optymizm w kolejnych sezonach. Choć minione rozgrywki zakończyły się dla nich w sposób mocno rozczarowujący, malutki plusik możemy postawić przy nazwisku Jabokhira Rasulova, który był bezpośrednio zaangażowany w dziesięć bramek zdobytych przez swój zespół, notując pięć trafień i pięć asyst.

Stawkę dwunastej ligi w sezonie Zima 2024 zamyka KS Centrum. Ten młody zespół przystępował do rozgrywek ze sporymi nadziejami, ale rywale tym razem okazali się zbyt mocni. Drużyna w żółtych koszulkach wygrała zaledwie jedno spotkanie, w przedostatniej serii gier pokonując Lisy Bez Polisy 6:5. Oprócz tego zanotowała aż osiem porażek, choć gwoli ścisłości trzeba podkreślić, że zdecydowana większość z nich została poniesiona po wyrównanej walce. Tak naprawdę gracze KSC zanotowali tylko jeden solidny blamaż, gdy w piątej kolejce przegrali z Legionem aż 4:20. Oprócz tego ich mecze oglądało się z przyjemnością, z dużym prawdopodobieństwem mogliśmy bowiem zakładać, że nie będą to jednostronne pojedynki. Wspólny mianownik był niestety taki, że niemal zawsze to „Żółci” schodzili z murawy pokonani. Być może główną przyczyną był tutaj brak doświadczenia i pewnego wyrachowania, często młodzi adepci futbolowego rzemiosła nie odstawali bowiem poziomem od rywali. Miniony sezon z pewnością jest dla nich cenną nauczką na przyszłość. Jeśli wyciągną odpowiednie wnioski, w przyszłości mogą nieźle namieszać.

zima_2024_sezon_12.png

 

Sponsorzy