Lexus W-wa Wola w ciągu jednego wieczora miał okazję zdecydowanie wysunąć się na pozycję faworyta do ligowego tytułu. Po pierwszym z dwóch spotkań wiadomo już było, że drugie z nich będzie meczem o  utrzymanie się w wyścigu. Początek meczu dawał nadzieję podopiecznym Marcina Pasztaleńca po tym, jak Tomasz Makuch wyprowadził zespół na prowadzenie. Szybko jednak odpowiedział BERRY Kolektyw Kreatywny MFC za sprawą trafienia Błażeja Krutkowskiego, a wkrótce później to goście prowadzili jednym golem. Gra gospodarzy wyraźnie się nie układała. Właściwie nie funkcjonowali jako zespół, który dobrze znamy z poprzednich pojedynków, a także zawodziły indywidualności. Była to przeciwność tego, co oferował – nomen omen - kolektyw przeciwników. Ci grali bardzo dobrze przede wszystkim jako drużyna, ale mieli również atut w postaci indywidualnych możliwości. Jeszcze przed przerwą po jednym golu zdobyli Błażej Krutkowski oraz Patryk Toboła. Wynik do przerwy 1:4 i obraz gry, jaki widzieliśmy, jasno wskazywały, do kogo trafi komplet punktów za ten pojedynek. W drugich dwudziestu minutach wiele się nie zmieniło. Lexus próbował ułożyć swoją grę, ale to był ich wyraźnie zły dzień. BERRY natomiast bardzo dobrze kontrolował tempo spotkania i bez większych kłopotów powiększył przewagę. Jeszcze przed upływem trzydziestej minuty prowadził 1:6 po tym, jak oba gole padły po dograniu futbolówki na długi słupek. Nominalni gospodarze, a przed rozpoczęciem kolejki pretendenci do tytułu, zdołali zmniejszyć straty za sprawą goli Bartosza Kozłowskiego oraz Kamila Czyżaka, lecz do odrobienia strat wciąż brakowało sporo. Ostatecznie, po bardzo dobrym występie, BERRY Kolektyw kreatywny MFC wygrał 3:6 i zgarnął komplet punktów.