Ispot Poland z pewnością nie zamierzał odpuszczać walki o ligowe podium. Aby zachować na to szanse, zwycięstwo przeciwko Chłopcom do bicia musiało być formalnością. Uprzedzając fakty – wcale tak się nie stało. Co prawda od początku pojedynku to nominalni gospodarze przejęli inicjatywę i objęli prowadzenie, lecz goście co i rusz próbowali szybkimi atakami naruszyć rywali. Niemalże po upływie kwadransa meczu sztuka ta udała się Kamilowi Sobierajowi, który zmniejszył straty do wyniku 2:1. Chwilę później Chłopcy do bicia zostali jednak zaskoczeni własną bronią – ISpot Poland ruszył z kontratakiem i po dobrej wymianie piłki Huberta Sadowskiego z Karolem Mroczkowskim prowadzenie podwyższył kapitan. Rezultat 3:1 utrzymał się do przerwy, w trakcie której goście nastawiali się na odrobienie strat, co z resztą miało swoje podstawy. Prezentowali się równorzędnie i wystarczyło ustrzegać się własnych błędów oraz odważniej zaatakować. Plan dobry, ale został zweryfikowany natychmiast po wznowieniu gry. W jednej z pierwszych akcji piłkę pod linią boczną odebrał Karol Mroczkowski i trafił na 4:1. Wkrótce po nim Hubert Sadowski podkreślił swój dobry występ i podwyższył prowadzenie. Od tej pory Chłopcy do bicia musieli zaatakować. Trzeba przyznać, że próbowali. Jednak dobrze grająca defensywa gospodarzy pozwoliła na zdobycie bramki jedynie Cezaremu Kulińskiemu, a to było zdecydowanie zbyt mało. Ostatecznie ISpot Poland zwyciężył 5:2 i z nadziejami spogląda na rywali w walce o podium.