Podsumowanie sezonu - 4. Liga Szóstek!

Liga Szóstek to już nie przelewki – drużyny na tym szczeblu rozgrywkowym prezentują już naprawdę dobry poziom, co mogliśmy zaobserwować podczas rozgrywek jesiennych. Stawka była niezwykle wyrównana, a zażarta walka zarówno o czołowe lokaty, jak i o utrzymanie trwała do samego końca. Ostatecznie po złote medale sięgnęli gracze KS-u Syfon, którzy o dwa punkty wyprzedzili Retro Squad oraz East Crew, a więc odpowiednio srebrnych i brązowych medalistów. Pozostałe ekipy także pokazały jednak sporo jakości i nawet spadkowicze – Semper Victoria i FC Harpagany – dały się poznać jako drużyny o dużym potencjale. Jak w naszych oczach wyglądał sezon Jesień 2023 na czwartym poziomie naszych „szóstek”? Przekonacie się, czytając poniższe podsumowanie. Zapraszamy!

 

Nie ma chyba większych wątpliwości, że dla KS-u Syfon ostatnie miesiące są naprawdę fantastyczne. Gracze tego zespołu latem mogli świętować mistrzostwo 9. Ligi Szóstek, jesienią natomiast powtórzyli ten wyczyn pięć klas rozgrywkowych wyżej! Przyznajmy natomiast, że tym razem wywalczenie mistrzowskiego wazonu nie przyszło im łatwo. Po udanej inauguracji, już w drugiej kolejce przyszło bowiem pierwsze rozczarowanie – porażka 3:4 z East Crew. „Czerwoni” zareagowali jednak znakomicie, pewnie wygrywając kolejne cztery spotkania i wysyłając sygnał, że do końca będą liczyć się w grze o czołowe lokaty. Wiara ta mogła zostać zachwiana tydzień później, po porażce 2:11 z Retro Squadem, ale nic takiego nie miało miejsca. Syfon bardzo pewnie wygrał dwa ostatnie mecze – 16:4 z FC United i 10:2 z FC Harpaganami – i dzięki potknięciom konkurencji, rzutem na taśmę zakończył jesienną kampanię na szczycie tabeli! Jest to z pewnością ogromny sukces, ale także potwierdzenie, że drużyna ta idzie we właściwym kierunku. Z sezonu na sezon obserwujemy bowiem wykonywany przez nich progres i bardzo jesteśmy ciekawi, czy w przyszłości ponownie będą w stanie nas zaskoczyć. W przypadku nowo koronowanych mistrzów trzeba docenić każdego zawodnika, który dołożył cegiełkę do tego sukcesu, niemniej jednak kilku graczy ewidentnie ciągnęło ten wózek. W pierwszej kolejności mamy tu na myśli Jakuba Grunasa, który zakończył rozgrywki z bilansem 26 goli (tytuł Króla Strzelców), 17 asyst i 4 tytułów MVP meczu. Oprócz niego świetną robotę wykonywał także Tomasz Cyryłowski, który pomimo zaledwie 6 rozegranych meczów zapisał na swoim koncie 15 goli i 6 asyst. Bramkę Syfonu zaryglował z kolei Krzysztof Korzeniewicz, który został przez nas wybrany Najlepszym Golkiperem sezonu.

Srebrne medale zawisły finalnie na szyjach zawodników Retro Squadu, choć – przyznamy szczerze – początek sezonu zupełnie na to nie wskazywał. Gracze w czarnych trykotach na inaugurację podzielili się bowiem punktami z Semper Victorią (3:3), a tydzień później zeszli z murawy pokonani, ulegając 4:7 Hordzie. Kolejne tygodnie były jednak w ich wykonaniu bardzo dobre, o czym świadczą zwycięstwa nad FC Mriją (7:3), Land of Fire (6:5) oraz FC United (5:4). Potem przyszła co prawda sensacyjna porażka z ostatnimi w tabeli FC Harpaganami (4:5), ale końcówka rozgrywek była prawdziwym popisem RS. W siódmej kolejce rozgromili oni późniejszego mistrza – KS Syfon (11:2), następnie pokonali brązowych medalistów – East Crew (6:5), a na finiszu przejechali się po Moonfoxie, wygrywając aż 15:3. To sprawiło, że mogli cieszyć się z drugiego miejsca. Niedosyt zapewne jest – w końcu bardzo wysoko pokonali triumfatora całej ligi, a ponadto aż cztery punkty stracili ze spadkowiczami, ale wg nas z każdym tygodniem coraz mocniej będą doceniać ten rezultat. Podkreślmy w tym miejscu, że był to dla nich debiut w Lidze Bemowskiej. Debiut, który – przynajmniej naszym zdaniem – był nad wyraz okazały i udowodnił, że Retro Squad stać na dużo. Bardzo jesteśmy zresztą ciekawi, jak zaprezentują się poziom wyżej, na tle jeszcze mocniejszej konkurencji. Jeśli w ich szeregach wciąż brylował będzie Grzegorz Pański, kolejne sukcesy wydają się być nieuniknione. Zawodnik ten zakończył piłkarską jesień z dorobkiem 23 goli, 7 asyst i aż 6 tytułów MVP meczu, dzięki czemu zgarnął nagrodę dla Najlepszego Zawodnika sezonu. Gra ofensywna zespołu w ogromnej mierze opierała się na Grześku, choć dzielnie sekundowali mu choćby Kamil Ryński (7 goli i 4 asysty) czy Piotr Dobrzeniecki (6 goli i 8 asyst).

Na najniższym stopniu podium rozgrywki zakończył zespół East Crew. Pierwsze kolejki zwiastowały zresztą, że może to być bardzo poważny kandydat nawet w kontekście końcowego triumfu. Drużyna rodem z Ukrainy dość pewnie wygrała bowiem cztery pierwsze spotkania, odprawiając kolejno z kwitkiem FC Harpaganów (5:2), KS Syfon (4:3), Land of Fire (3:1) oraz Moonfox (6:1). Druga część sezonu nie była już jednak w ich wykonaniu tak dobra, o czym najlepiej świadczy fakt, że wygrali zaledwie 2 z 5 meczów rozgrywanych w tym czasie. Brzemienna w skutkach okazała się zwłaszcza porażka w przedostatniej serii gier, przeciwko kontrkandydatowi do zdobycia medali – Retro Squadowi (5:6). W ostatecznym rozrachunku to właśnie to starcie pozbawiło EC tytułu mistrzowskiego. „Pudło” udało się natomiast ostatecznie wywalczyć, a stało się to dzięki zwycięstwu w ostatniej kolejce nad FC United (7:4). Czy trzecie miejsce jest osiągnięciem pożądanym? Z pewnością nie. Gracze w różowych trykotach są bowiem bardzo ambitni i doskonale zdają sobie sprawę, jak niewiele zabrakło im do końcowego triumfu. Miejsce na podium zawsze musi jednak wywoływać uczucie pewnej satysfakcji i nie mamy wątpliwości, że tak też jest w ich przypadku. Nie zmienia to natomiast faktu, że do kolejnych rozgrywek przystąpią z ogromną żądzą odwetu i niewykluczone, że wówczas nie wypuszczą już pierwszej lokaty. Czy tak faktycznie będzie? Przekonamy się. Indywidualnie za sezon jesienny zdecydowanie powinniśmy wyróżnić natomiast Valeriiego Handiaka, który oprócz znakomitej gry w obronie dawał także liczby ofensywne (8 goli i asysta). Dzięki swojej postawie sumiennie zapracował na tytuł Obrońcy Sezonu.

Tuż za podium zakończyła Horda, dla której ten wynik ma słodko-gorzki smak. Do ugrania medali zabrakło im bardzo niewiele, a straty punktów z niżej notowanymi rywalami muszą rozpatrywać w kategoriach rozczarowania. Z drugiej jednak strony sezon jesienny stanowił dla nich swego rodzaju odrodzenie. Pamiętajmy bowiem, że do rozgrywek ten młody zespół przystępował z fatalną serią piętnastu (!) kolejnych porażek w Lidze Bemowskiej – sześć miało miejsce jeszcze w rozgrywkach wiosennych, kolejnych dziewięć w letnich. Jakby tego było mało, na inaugurację jesieni Horda uległa 3:5 FC Mriji, jeszcze tę niechlubną passę wydłużając. Potem było już natomiast zdecydowanie lepiej, a wygrane z Retro Squadem (7:4), FC United (7:3) i FC Harpaganom (6:0) pozwoliły zawodnikom w czarnych trykotach uwierzyć, że są w stanie włączyć się do walki o czołowe lokaty. Ich optymizm wyhamowały nieco ekipy KS-u Syfon (1:4) oraz East Crew (4:4), ale w kolejnych dwóch meczach komplet punktów padał już ich łupem. Niestety, strata punktów na finiszu, przeciwko Land of Fire (3:3) sprawiła, że ostatecznie musieli obejść się smakiem, kończąc rozgrywki bez medalu. Z pewnością wynik ten pozostawia spory niedosyt, choć – jak wspomnieliśmy wyżej – Hordzie udało się odbudować po licznych niepowodzeniach i nie mamy wątpliwości, że także w kolejnym sezonie powalczą o medale. Czy z lepszym skutkiem? Mamy taką nadzieję! Co ciekawe, zespół ten dysponował chyba najwęższą kadrą spośród wszystkich drużyn rywalizujących w minionym sezonie w Lidze Bemowskiej. Choć w Hordzie występowało na co dzień jedynie 10 zawodników, i tak mamy kogo wyróżnić – Mateusz Żurawski oraz Szymon Juskowiak robili bowiem znakomitą robotę, a i pozostali zawodnicy dorzucili swoją cegiełkę do tej czwartej lokaty.

Na piątym miejscu sezon zakończyła inna ekipa rodem z Ukrainy – FC Mrija. Wydaje nam się, że idealnym słowem na opisanie postawy tej drużyny w minionych rozgrywkach jest „chimeryczność”. Mrija potrafiła bowiem rozgrywać fenomenalne mecze, ale przeplatała je z rozczarowującymi, które finalnie nie pozwoliły jej włączyć się do walki o coś więcej niż środek tabeli. Gracze w fioletowych trykotach już w pierwszej kolejce pokonali Hordę (5:3), by później ponieść dwie kolejne porażki – 2:5 z Land of Fire i 3:7 z Retro Squadem. Do końca sezonu zespół ten grał już zresztą w „systemie dwójkowym”, na przemian notując po dwa zwycięstwa oraz przegrane. I choć w starciach z ligową czołówką nie ugrał choćby punktu (3:10 z KS-em Syfon i 7:8 z East Crew) to chyba najbardziej rozczarowująca zdaje się być wspomniana porażka z walczącym o utrzymanie LoF. Inna sprawa, że tak naprawdę była to ich jedyna wpadka w sezonie jesiennym, pozostałe trzy porażki zanotowali przeciwko wyżej notowanym zespołom. Czy zatem końcowe rozstrzygnięcie mogą uznać za pozytywne? Chyba tak, choć nie mamy wątpliwości, że apetyty były nieco większe. Ukraińscy zawodnicy zaprezentowali się natomiast bardzo pozytywnie i niewykluczone, że po okrzepnięciu w Lidze Bemowskiej, w kolejnym sezonie przypuszczą szturm na podium. Czy uda im się ta sztuka? Przekonamy się! Na osobne słówko zasłużyli z pewnością Uladzislau Bartosh (10 goli i 2 asyst) oraz Roman Vahylevich (7 goli i 7 asyst), którzy w dużej mierze odpowiadali za zdobywanie bramek, przekładających się na ligowe punkty.

Drugą połowę tabeli otwierają FC United i także w tym przypadku możemy mówić o pewnym niedosycie. Ta doświadczona ekipa wygrał bowiem dwa pierwsze mecze, wysyłając sygnał, że powinniśmy rozpatrywać jej kandydaturę w kontekście walki o wysokie cele. Tymczasem w kolejnych trzech spotkaniach „Zjednoczeni” schodzili z murawy pokonani, bardzo mocno komplikując sobie sytuację. Później ponownie „zaskoczyli”, wygrywając z Land of Fire (8:5) i Harpaganami (9:5) i po raz drugi dając sobie nadzieję, że są w stanie zaskoczyć na finiszu. Niestety, nic takiego nie miało miejsca. Najpierw miejsce w szeregu wskazał im KS Syfon (4:16), a na zakończenie rozgrywek – po niezłym meczu – musieli uznać wyższość East Crew (4:7). Ostatecznie FC United uzbierało 12 punktów, co dało im lokatę w środku tabeli. Utrzymanie udało im się wywalczyć bardzo pewnie, ale w przypadku drużyny o takich umiejętnościach musimy oczekiwać więcej. Zadania z pewnością nie ułatwia im metryka – jest to bardzo doświadczony zespół – ale czasem w starciu z młodszymi rywalami wcale nie trzeba ganiać, aby zgarnąć pełną pulę. Panowie z FCU z pewnością mają tę świadomość i zrobią wszystko, aby w kolejnym sezonie pokusić się o coś więcej, aniżeli tylko spokojne utrzymanie. Na pocieszenie pozostała im nagroda indywidualna dla Macieja Pijewskiego, który z 19 asystami został zwycięzcą tej klasyfikacji.

Na siódmej pozycji zmagania zakończyli Land of Fire. Musimy natomiast przyznać, że bardzo długo zespół ten jawił nam się jako jeden z głównych kandydatów do spadku i dopiero udana końcówka sprawiła, że udało im się oddalić od siebie to widmo. Pierwszych sześć meczów w wykonaniu tej drużyny to jednak zaledwie jedno zwycięstwo – w drugiej kolejce nad FC Mriją (5:2). Oprócz tego Javid Suleimanov i spółka nie ugrali żadnych punktów, choć warty podkreślenia jest fakt, że każda z tych porażek miała miejsce po wyrównanych meczach. Za każdym razem czegoś ewidentnie brakowało, aby powiększyć swój dorobek punktowy. Sytuacja odwróciła się w najbardziej pożądanym momencie – ostatnie trzy mecze w wykonaniu LoF to aż 7 zdobytych punktów, które pozwoliły zachować im ligowy byt. Jeśli w kolejnym sezonie utrzymają dyspozycję ze schyłkowej fazy rozgrywek jesiennych, mogą być groźni dla każdego. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że w ich szeregach występuje wspomniany Suleimanov. Zawodnik ten miał bezpośredni udział w 21 z 36 goli strzelonych przez zespół, notując 11 bramek oraz 10 asyst i walnie przyczyniając się do utrzymania.

Utrzymanie ostatecznie wywalczył także Moonfox, który zajął ósmą, ostatnią bezpieczną lokatę. W przypadku tej drużyny możemy jednak mówić o potężnym rozczarowaniu, zarówno potencjał drużyny, jak i oczekiwania były zdecydowanie wyższe. Niestety, od samego początku niewiele układało się po myśli zawodników w czerwono-czarnych strojach, którzy już po czterech kolejkach mieli na koncie trzy porażki. Sytuację nieco poprawiły zwycięstwa nad Land of Fire (4:1) oraz Semper Victorią (8:1), ale końcówka rozgrywek to ponownie porażka za porażką – 3:4 z Hordą, 2:5 z FC Mriją i aż 3:15 z Retro Squadem. Finalnie 9-punktowy dorobek wystarczył do zachowania ligowego bytu, ale – jak już wspomnieliśmy powyżej – od drużyny pokroju Moonfoxa musimy wymagać zdecydowanie więcej. Tym bardziej, że ich ofensywny duet Bartosz Borys Łukasz Rysz stanął akurat na wysokości zadania. Pierwszy z wymienionych zawodników zakończył rozgrywki z bilansem 2 goli i 10 asyst, drugi zapisał z kolei na swoim koncie aż 21 trafień (trzeci wynik w całej lidze) i 3 ostatnie podania. W żaden sposób nie przełożyło się to natomiast na osiągnięcia drużynowe. Jeśli w niedalekiej przyszłości Moonfox chce powrócić do walki o wyższe cele, pozostali zawodnicy muszą „dobić” do poziomu prezentowanego przez liderów formacji ofensywnej.

Ligowego bytu nie udało się natomiast zachować Semper Victorii, która pomimo zdobycia 7 punktów zajęła przedostatnią, dziewiątą lokatę. W większości przypadków taki wynik gwarantowałby znalezienie się „nad kreską”, ale jesienią na czwartym poziomie rozgrywkowym okazało się to zbyt mało. Gracze w pomarańczowych koszulkach na przestrzeni całych rozgrywek odnieśli zaledwie dwa zwycięstwa – w trzeciej kolejce nad FC Harpaganami (2:1) oraz w piątej nad East Crew (4:3). Ten drugi mecz pokazał zresztą, że potencjał w tej ekipie jest spory, tylko – nie wiedzieć czemu – bardzo rzadko zostaje uwalniany. Do wspomnianych triumfów doszedł jeszcze remis na inaugurację z Retro Squadem (3:3), który także jest potwierdzeniem powyższych słów. Czego zatem zabrakło SV do utrzymania? Wydaje się, że umiejętności „przepchnięcia” wyrównanych meczów na swoją korzyść. Niejednokrotnie zdarzało się bowiem, że Krzysztof Henrych i spółka toczyli z przeciwnikiem wyrównaną batalię, ale najczęściej kończyła się ona ich porażkami. Nie mamy natomiast wątpliwości, że „Pomarańczowi” poradzą sobie z tym niepowodzeniem i już w kolejnym sezonie postarają się o awans powrotny – z pewnością ich na to stać. Plusy zakończonego niedawno sezonu? Z pewnością postawa Macieja Beręsewicza (9 goli i 4 asysty), który maczał palce przy ponad połowie goli strzelonych przez jego zespół.

Na ostatniej pozycji sezon zakończyły FC Harpagany i przyznamy szczerze, że bardzo trudno ocenić nam ich postawę w sezonie jesiennym. Z jednej strony zaledwie jeden wygrany mecz i trzy zdobyte punkty mogłyby świadczyć o tym, że jesienny debiutant zdecydowanie odstawał od reszty stawki. Jeśli jednak prześledzimy wyniki i przebieg ich meczów, dojdziemy do wniosku, że wcale tak nie było. Dość powiedzieć, że potrafili pokonać późniejszego wicemistrza – Retro Squad (5:4), a także napędzić stracha kilku innym, wyżej notowanym drużynom. Zaledwie trzykrotnie zdarzyło się, aby przegrali różnicą większą niż trzy gole – w czwartej kolejce z Hordą (0:6), siódmej z FC United (5:9) i dziewiątej z KS-em Syfon (2:10). To także pokazuje, że potencjał w tym zespole jest naprawdę spory. Liczymy mocno, że po zapłaceniu „frycowego” w kolejnych rozgrywkach zaczną punktować zdecydowanie częściej i potwierdzą nasze słowa na ich temat. Czy tak w istocie będzie? Zobaczymy.

 

NAGRODY INDYWIDUALNE

Król Strzelców: JAKUB GURNAS

Król Asyst: MACIEJ PIJEWSKI

Najlepszy Obrońca: VALERII HANDIAK

Bramkarz: KRZYSZTOF KORZENIEWICZ

MVP: GRZEGORZ PAŃSKI

Drużyna Sezonu:

PODSUMOWANIE_SEZONU_4_LIGA.png

 

Sponsorzy