W tej rywalizacji niekwestionowanym faworytem były Zmarnowane Talenty. Mając na uwagę dotkliwą porażkę w poprzedniej kolejce Los Aspirantos, ciężko było spodziewać się wyrównanego boju. Cóż, tyle mówiły przedmeczowe przewidywania i rozsądek. Pierwsza połowa pokazała jednak, ile były one warte. „Aspiranci” już w pierwszej minucie wyszli na prowadzenie, jednak tutaj jeszcze odpowiedź gości była szybka. Na 1:1 trafił Bartek Niedziałkowski kilkanaście sekund po utracie bramki. Następnie przez blisko 10 minut gra była wyrównana i toczyła się głównie w środku pola, oglądaliśmy dużo walki, ale piłka nie wpadała do siatki. W 11. minucie drugi raz swojej drużynie prowadzenie dał Jan Adamiec, który dobrze przymierzył w krótki róg bramki. Zmarnowane Talenty nie zdołały odpowiedzieć, a mogły nawet stracić kolejnego gola. Dobrze jednak na przedpolu interweniował golkiper, który powstrzymał Stanisława Królikiewicza. W 17. minucie z dobrej strony pokazał się bramkarz gości zatrzymując Bartka Niedziałkowskiego. Kolejne minuty przybliżały nas do sensacji, ponieważ Los Aspirantos podwyższyło prowadzenie na 1:4 w 23. minucie. ZT zdołały jeszcze trafić przed zejściem do szatni, ale wynik 2:4 i przede wszystkim forma Jana Adamca stanowiły dla nich twardy orzech do zgryzienia. Doświadczenie z gry przeciwko najlepszym przeciwnikom pomogło gospodarzom w trudnej chwili. Chwila przerwy i rozmowa odmieniły ich grę. Częściej od przeciwników operowali piłką i poprawili grę w defensywie. Do tego mieli w ataku Bartka Niedziałkowskiego, który dwoma trafieniami doprowadził do remisu 4:4 w 41. minucie spotkania. Los Aspirantos zapłaciło za zbyt głębokie cofnięcie się pod własne pole karne, mimo że cały czas groźnie kontratakowało. Znakomitą okazję, właśnie po kontrze, miały jednak Zmarnowane Talenty w 43.minucie. Maks Mazur oraz Michał Wiweger znaleźli się przed polem karnym majac przed sobą jedynie bramkarza, ale Maks zbyt mocno dograł piłkę do Michała, a ten nie dosięgnął futbolówki. Ta akcja mogła odwrócić losy meczu. Tak się jednak nie stało, a jak wiadomo niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. W 44. minucie kolejny raz błysnął Jan Adamiec trafiając na 4:5. Do końca spotkania, mimo ataków gospodarzy, wynik się nie zmienił i możemy mówić o nie lada niespodziance, jeśli nie o sensacji.