Po dłuższej przerwie czas wrócić na piłkarskie boiska i z przytupem przywitać sezon zimowy, w którym to mieliśmy przyjemność oglądać zmagania drużyn w 3 lidze szóstek, a mowa tu o Green Lantern vs Los Aspirantos. Od samego początku było widoczne duże zaangażowanie obu ekip, które z chęcią chciały udowodnić swoją wyższość i już od pierwszych minut nasze oczy mogły cieszyć się naprzeminną wyminą ciosów. Na pierwszego gola nie trzeba było długo czekać, gdyż dokładnie po 9 minutach gry sposób na pokonanie bramkarza znalazł Jan Adamiec, który po otrzymanym podniu nie zamierzał zwlekać z decyzją i świetnym strzałem z pierwszej piłki wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Owa sytuacja mocno rozzłościła rywali, którzy zaraz po straconym golu z jeszcze mocniejszym impetem zaczęli okładać bramkę przeciwnika, jednak za każdym razem brakowało dopięcia akcji na ostani guzik. Niewykorzystane sytuacje szybko się zemściły, w 20 minucie to Gospodarze mięli szansę by podwyższyć wynik w tym spotkaniu, a dokładnie to Stanisław Królikiewicz zachował zimną krew i wyprowadził swoją drużynę na dwubramkowe prowadzenie. Po tym zdarzeniu nie oglądaliśmy już więcej trafień, a na przerwę zawodnicy zeszli przy stanie 0:2. Początek drugiej połowy był nieco spokojniejszy ekipy miały swoje okazje, jednak piłka niechętnie chciała znaleźć drogę do bramki. Swoje pierwsze trafienie Gospodarze zaliczyli dopiero po 32 minutach gry, wtedy to Jan Wysocki postanowił wziąć sprawę w swoje ręce i pewnym uderzeniem zmniejszył różnice straconych goli zbliżając się tym samym do rywali. Radość z gola nie trwała długo, bowiem chwilę później ponownie do głosu doszli Goście, którzy nie pomylił się w dobrze wyprowadzonej akcji i mogło wydawać się że ten mecz będą mieli pod kontrolą, jednak nic bardziej mylnego. Od tego monetu gra nabrała tempa, a rozwścieczony rywal raz za razem zaczął zdobywać kolejne gole i po chwili mieliśmy remis. Taki stan meczu utrzymał się niemal do samego końca, drużyny naprzemiennie stwarzały zagrożenie, które koniec końców udawało się wykorzystać. Tuż przed końcem spotkania sporo radości swojej drużynie przyniósł Miłosz Mazelski, który w 47 minucie pewnym strzałem umieścił piłkę na 5:4. Końcówka była bardzo nerwowa, mogło się wydawać że drużyna Gospodarzy sięgnie po pierwsze trzy punkty, jednak minutę przed końcem marzenia te wybił im z głowy Stanisław Królikiewicz i finalnie spotkanie zakończyło się wynikiem 5:5.