Oba zespoły wiedziały, na jakich miejscach mogą zakończyć sezon. KP Kozia bezpiecznie znajdowała się ponad ostatnim miejscem w tabeli, natomiast FC Zaborów pewnie utrzymywał miejsce w środku stawki. Co ciekawe, goście, którzy w poprzednich rozgrywkach często dzielili się punktami z przeciwnikiem, w kończącym się sezonie ani razu nie zanotowali remisu. Dla nich wynik był albo biały, albo czarny. W tym spotkaniu również powinni zgarnąć komplet punktów, lecz przed rozpoczęciem meczu okazało się, że na przeszkodzie mogą stanąć problemy personalne. Jednak w zbliżonej, a nawet jeszcze trudniejszej sytuacji znajdowała się KP Kozia, która swoje szeregi uzupełniała w ostatnich chwilach przed rozpoczęciem rywalizacji. W zespole gości szansę na tytuł króla strzelców miał Adrian Dadas, ale najlepszego strzelca zabrakło w składzie. Pierwsza połowa nie należała do najciekawszych i wyraźnie było widać, że spotkanie pozbawione było stawki. Jedyną bramkę, po bardzo ładnej akcji, na swoim koncie mieli gospodarze. Michał Komor dograł piłkę wzdłuż pola karnego do Pawła Stępniewskiego, a ten pewnym strzałem umieścił futbolówkę obok bramkarza. W drugiej połowie obudził się zespół FC Zaborowa. Co prawda długo nie mogli przełamać defensywy przeciwnika, ale ostatecznie udało się to dwukrotnie. Przy pierwszym golu dobrze zachował się Paweł Kwiatkowski, który przetoczył piłkę podeszwą za plecy i dograł ją do Dominika Turosa. W 42. Dominik Turos po raz kolejny wpisał się na listę strzelców, najlepiej odnajdując się w zamieszaniu podbramkowym. Tym samym FC Zaborów odwrócił losy meczu i wygrywając 1:2 sprawił miły prezent prezesowi drużyny, Dariuszowi Kopciowi, który tego dnia obchodził urodziny.