Haratacze po niespodziance w pierwszej kolejce nie mogli być już stawiani na straconej pozycji. Nawet w starciu z Chemikiem Bemowo, który znakomicie rozpoczął sezon. Jeśli goście chcą walczyć o tytuł, to rywalizacja z Harataczami musiała zakończyć się dla nich zwycięstwem. Stawili się dobrym składem, ale na gospodarzach wydawało się nie robić to wrażenia. Oprócz nowych strojów, w ich szeregach widać więcej pewności siebie i kolektyw. Pierwszy kwadrans spotkania przebiegał po myśli Chemika, który większość czasu spędzał na połowie rywali. „Zieloni” byli bliscy objęcia prowadzenia, lecz na przeszkodzie stanęło obramowanie bramki. Haratacze z kolei swoich szans upatrywali w kontrach, ale wielkiego zagrożenia nie stwarzali. W pierwszych 25-ciu minutach żadnej ze stron nie udało się przełamać defensywy przeciwnika i utrzymał się rezultat 0:0. Drugą połowę od mocnego uderzenia rozpoczęli gospodarze. Z rzutu rożnego piłkę dośrodkowywał Cezary Uziębło. Zagranie na krótki słupek nie wydawało się dobre, ale nieoczekiwanie przyniosło gola. Bramkarz Chemika głośno krzyknął, że przechwyci piłkę. Inne plany miał Mateusz Repczyński, który uprzedził golkipera i otworzył wynik spotkania. Strata bramki spowodowała jeszcze intensywniejsze ataki gości. Już po kilkudziesięciu sekundach Paweł Giel uderzył sprzed pola karnego, lecz trafił w słupek. W następnej akcji Paweł, zamiast strzału, wybrał podanie do Michała Politowskiego, a ten wyrównał wynik. Goście na tym nie poprzestali - kolejne ataki kończyły się strzałami w światło bramki, ale tam dobrze blokowała je szczelnie ustawiona defensywa lub rozgrywający dobre zawody Michał Staniszewski. Haratacze zdecydowanie skupili się na obronie rezultatu. Mimo tego czyhali również na błędy przeciwników. W 49. minucie jeden z zawodników próbował z lobować z własnej połowy wyżej ustawionego bramkarza. Strzał był naprawdę dobry, lecz golkiper zdążył wrócić w pole karne i dosięgnął futbolówki. Chwilę później sędzia zagwizdał po raz ostatni, a drużyny musiały zadowolić się z jednego punktu.