Spotkanie Pierwszej Ligi Szóstek pomiędzy FC NaNkacu i Gramy Czasami zapowiadało się iście szlagierowo, zresztą te drużyny znają się od lat i od lat trzymają poziom w naszych rozgrywkach. Nominalni goście, dla których, co istotne, był to pierwszy z dwóch tego dnia meczów, zaczęli bardzo niemrawo, za to Kace weszli w te zawody z dużą dozą animuszu. I to oni jako pierwsi groźnie zaatakowali, ale futbolówka po strzale Pawła Wojsława tylko musnęła słupek. Potem w świetniej sytuacji znalazł się Łukasz Żendzian, ale ten defensor chyba z przyzwyczajenia zamiast „do” bramki, to wybij ją „z” klatki i nadal było 0:0. Ten stan rzeczy zmienił się w 10 minucie, gdy po dwójkowej akcji Alberta Szlagi z Wojsławek ten drugi w końcu trafił do siatki. Mimo licznych okazji ze strony FC N rezultat 1:0 się już do przerwy nie zmienił, w czym ogromna zasługa Krzysztofa Michałowskiego. Golkiper gości swoimi interwencjami utrzymywał swój zespół w meczu. W drugiej odsłonie nadal Michałowski miał duże pracy i wciąż gospodarze nacierali. Aż nastąpił przełomowy moment tej potyczki. W 34 minucie Krzysztof Sobolewski był tam, gdzie powinien, i po akcji Krzysztofa Rutkowskiego z zerowego konta zmieścił piłkę w bramce, po chwili znowu Rutkowski podawał, a tym razem Patryk Paszko z dużym spokojem uderzył po ziemi. A następnie ten sam zawodnik podwyższył na 3:1. I GC zaczęli groźnie atakować. W ciągu paru minut trzykrotnie obili obramowanie (Kace raz) i teraz to bramkarz rywali Kamil Bieńkowski uwijał się jak w ukropie. W 42 minucie Bieńkowski w niewiarygodny sposób obronił strzał popularnego Pako, ale na 120 sekund przed końcem był już bez szans, gdy swoje dobre zawody udokumentował golem Krzysztof Rutkowski. W odpowiedzi Szlaga zmniejszył straty na 2:4 i takim też wynikiem zakończyło się to widowisko. Gramy Czasami, mimo tego, że byli nieskuteczni, podejmowali mnóstwo złych decyzji, szwankowało chyba wszystko, to i tak wygrali. Cóż, tak robią mistrzowie. Z kolei FC NaNkacu przez większą część czasu byli lepsi i nie tylko mogli, ale powinni coś ugrać. Tak się jednak nie stało.