Na koniec drugoligowych zmagań drugiej serii spotkań zimowej edycji Ligi Bemowskiej obejrzeliśmy prawdziwy szlagier. W szranki stanęli medaliści najwyższego szczebla jesiennych rozgrywek ligi szóstek, Gramy Czasami z FC NaNkacu. Wynik w tym meczu był sprawą otwartą, a my szykowaliśmy się na piłkarski spektakl. Drużyny nie zawiodły. Pierwsi do głosu doszli gospodarze, którzy po pięciu minutach prowadzili 2:0. Dwie asysty miał już na koncie Paweł Staniszewski, nie wątpliwie jeden z dwóch bohaterów gospodarzy. Na listę strzelców wpisali się Grzegorz Miklas oraz Adam Narczewski. „Kacu” próbowali odpowiedzieć i mieli swoje okazję, ale tutaj objawił nam się drugi z kluczowych graczy GC, Krzysztof Michałowski, który szczególnie w pierwszej połowie czynił w bramce cuda. W 16 minucie „Stanisz” zmienił się z podającego w snajpera, podwyższając po zagraniu Krzysztofa Rutkowskiego stan meczu na 3:0. Bezradność, mimo dobrych okazji, gości plus dobra postawa gospodarzy pozwoliły nam przypuszczać, że GC odjadą rywalowi. Ten jednak w końcu się przełamał  i to w jaki  stylu. „Seledynowi” potrzebowali trzech minut by w końcowej fazie pierwszej połowy doprowadzić do remisu. W głównej roli wystąpił duet Paweł Wojsław – Maciej Paluchowski. Pierwszy zaliczył gola i dwie asysty, drugi zaś dwa razy wpisał się na listę strzelców. Goście zatem wrócili do gry, ale tylko na chwilę, bo jak już wspominaliśmy Staniszewski zamienił się w snajpera i jeszcze przed przerwą dwa razy skarcił rywala, ustalając wynik do przerwy na 5:3. Szczególnej urody był drugi gol, gdy pomocnik gospodarzy z własnej połowy przelobował bramkarza rywali. Po zmianie stron tempo nie spasło, ale mecz zaczął przypominać piłkarskie szachy. Wynikało to raczej z dobrej defensywnej gry obu drużyn. W tej odsłonie padł tylko jeden, który przypieczętował zwycięstwo Gramy Czasami 6:3, a był on autorstwa Krzysztofa Rutkowskiego.