Siódma kolejka Pierwszej Ligi Siódemek przejdzie do historii jako kolejka cudów. Tak naprawdę wydawało nam się, że do tego starcia, które na tym szczeblu zamykało zmagania w ten weekend limit sensacyjnych rozstrzygnięć się skończył. Nic z tego. W szranki stanęły drużyny Defenders oraz Wąskiej Kadry. Faworytem byli tutaj goście, którzy wobec straty punktów przez prowadzącą dwójkę mogli zbliżyć się do niej na dwa punkty. Skład jednak po raz kolejny nie dopisał. Obie ekipy zdobyte przed tygodniem punkty zasługują szalonym końcówką. Tutaj zdecydowała postawa gospodarzy w drugiej odsłonie, którą zagrali niemal perfekcyjnie. Pierwsza połowa zaś nie zachwyciła. Szybko bo już w 7 minucie na prowadzenie gospodarzy wyprowadził Konrad Wojtkiewicz i to było tyle jeżeli chodzi o gole w tej odsłonie. Początkowo przeważali goście, ale z czasem swoje umiejętności zaczęli pokazywać gospodarze. Pięć minut po przerwie do remisu doprowadził Mateusz Izdebski, który zresztą pięć minut potem wyprowadził Defendersów na prowadzenie. Goście próbowali szybko odpowiedzieć, ale za to, po kolejnych sześć minutach Illia Dehoda dał gospodarzom dwie bramki przewagi. Gracze w czerwonych trykotach poszli za ciosem. Minutę później na listę strzelców wpisał sam kapitan, Konrad Dobrowolski i było po meczu. Chwile potem na 4:2 trafił Wojtkiewicz, ale było to gol już tylko na osłodę. Gospodarze tymczasem niczym wygłodniała zwierzyna poszli za ciosem. W 44 minucie hattricka skompletował Izdebski, a dwie minuty przed końcem meczu wynik ustalił Jarosław Jachna. Sensacja stałą się faktem. Defenders odprawili z kwitkiem Wąską Kadrę 6:2, a poprowadził ich do tego duet Izdebski – Dehoda.