Starcie Yelonkersów z MELOdramatem zapowiadaliśmy na wyrównane i trzeba przyznać, że obejrzeliśmy ciekawe widowisko pełne bramek i pięknych akcji. Spory wpływ na to miał fakt, że w obu drużynach nie było nominalnych bramkarzy. U gości między słupkami stanął Piotr Parol, a w zespole z Jelonek dość szybko z kontuzją musiał z placu zejść Arek Siwiński (życzymy szybkiego powrotu do zdrowia!). O ile zarówno jedni, jak i drudzy, mieli problemy „w tyłach”, tak w ataku wszystko funkcjonowało jak należy. Pierwsza połowa to była klasyczna wymiana ciosów. Wynik otworzył już w 2 minucie z karnego Rafał Dębski, ale następne trzy trafienia były dziełem zawodników „MELO”. Potem Yelonkersi starali się odrabiać straty i finalnie udała im się ta sztuka, gdyż do szatni obie ekipy schodziły z wynikiem 4:4. Po zmianie stron gości zaczęli odskakiwać rywalom, a wszystko to za sprawą świetnie funkcjonującego trio ofensywnego: Michała Kielaka, Andrzeja Krasuckiego i najlepszego na placu Rafała Gałeckiego (który zanotował aż dziewięć asyst tego dnia). Gospodarze starali się „odgryzać” a prym w tym wiedli zwłaszcza Leszek Parzniewski i wspomniany wcześniej popularny „Demon”. Ostatecznie po meczu-kanonadzie Yelonkersi przegrali z MELOdramatem 9:15. Reprezentanci Jelonek pokazali w tym starciu sporo finezji, ale zabrakło dyscypliny w defensywie, kontuzja bramkarza też nie pomogła. Z kolei „MELO”, mimo braku golkipera, udowodnili, że trzeba będzie się z nimi liczyć w tym sezonie. Imponujący dorobek strzelecki tego najlepszym świadectwem.