Punkt o ósmej rano w zaległym meczu Pierwszej Ligi Zimowej Namelles podejmował Papadensy. W ciut lepszej sytuacji była ekipa Michała Gąski, która mimo niższej pozycji w tabeli miała jeszcze szanse na medal, ale musiała wszystko wygrywać. Pierwsza połowa to trochę piłkarskie szachy, co jednak nie oznacza że nic się nie działo. Obie ekipy zagrały jednak ostrożnie, co poskutkowało tylko jednym golem do przerwy. W dziewiętnastej minucie Łukasz Zalewski zagrał do Gąski i po dwudziestu pięciu minutach było 1:0. Tymczasem druga połowa nam wszystko wynagrodziła. Obejrzeliśmy nie dość, że mnóstwo goli, to jeszcze klasyczny zwrot akcji. Najpierw Zalewski podwyższył na 2:0, ale dosłownie chwile potem Adrian Strąk zmniejszył różnicę do gola. Gospodarze jednak jeszcze raz odskoczyli na dwie bramki, gdy na 3:1 trafił Kacper Oleś, ale potem popis ofensywnej gry dali „pomarańczowi”, a dokładnie właśnie Adrian Strąk, który w siedem minut zaliczył gola i trzy asysty, przy dwóch trafieniach Marka Wójcika i jednym Emila Gozdołka. Papadensy tym samym wyszły na prowadzenie 5:3 i teraz to oni rozdawali karty. Gospodarze ruszyli do odrabiania strat i nawet dwukrotnie doszli rywala na jednego gola (bramki Zalewski i Jakub Pawlak), ale goście w międzyczasie odpowiedzieli trafieniem Cezarego Strąka, dowożąc zwycięstwo do końca zawodów. Ostatecznie Papadensy po wielkich emocjach pokonały Namelles 6:5.