W starciu pomiędzy Rycerzami Świtu i Yelonkersami minimalnym faworytem byli zawodnicy w białych trykotach i to oni już na samym początku tego widowiska objęli prowadzenie po ładnym strzale Farboda Rokniego. Po chwili mieli szansę na 2:0, ale bramkarz nominalnych gości sparował uderzenie jednego z napastników na poprzeczkę. Potem jednak mecz się nieco wyrównał i ekipa z Jelonek zaczęła atakować coraz groźniej. W efekcie i oni obili aluminium, ale piłka jednak nie znalazła drogi do siatki. Za to udało się gospodarzom. Po dobrym zagraniu Kacpra Czyżyka Kamilowi Małżowi wystarczyło dołożyć nogę i było już 2:0. Lecz jeszcze przed przerwą duet Rafał Dębski i Marcin Ziętek dwukrotnie rozmontował defensywę rywali i po pierwszej połowie było 2:2. Co było tylko przedsmakiem wielkich emocji. Druga odsłona zaczęła się podobnie jak pierwsza. Od gola „Rycerzy”. Tym razem świetną prostopadłą piłką popisał się Rafał Diduch, a jego zagranie wykorzystał Małż i mieliśmy już 3:2. Następnie na dosyć zaskakujące uderzenie zdecydował się Czyżyk, golkiper rywali został złapany na wykroku i znowu gospodarze odskoczyli na dwubramkowe prowadzenie. Ale Yelonkersi nie składali broni i po fantastycznym lobie zza połowy boiska w wykonaniu Dębskiego ponownie zbliżyli się do przeciwników. A ci im po raz trzeci w tym spotkaniu uciekli na odległość dwóch goli, tym razem w roli egzekutora odnalazł się Diduch. Rezultat 5:3 wydawał się dość bezpieczny, ale zespół w niebieskich barwach ambitnie gonił i w końcu dopiął swego. Najpierw na 5:4 uderzył Marian Hazu, który świetnie odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym, a do wyrównania doprowadził Dębski pewnie wykonując rzut karny. Ostatni cios należał jednak do gospodarzy. Tuż przed końcem tego widowiska najlepszy na placu Diduch otrzymał futbolówkę od Małża i zdołał zapewnić zwycięstwo 6:5 swojej drużynie. Rycerze Świtu w tych dramatycznych okolicznościach sięgają po trzy punkty, ale brawa też należą się Yelonkersom za fantastyczną walkę.