W pierwszym niedzielnym starciu Czwartej Ligi Siódemek ostatni w stawce Team Morświn podejmował siódme w tabeli Chyże Rosomaki. Na papierze faworytem wydawali się nominalni goście, którzy z siedmioma punktami na koncie mieli jeszcze matematyczne szanse na medal, jednak musieli wygrać. „Morświny” tymczasem w każdym meczu prezentowali się co najmniej przyzwoicie, przegrywając minimalnie i mieli wielką motywacje by w końcu opuścić ostatnie miejsce w tabeli. Tomasz Słodki i spółka tymczasem zagrali najlepszy mecz w sezonie i już po dwunastu minutach prowadzili 1:0. Mało tego pięć minut potem trafili po raz drugi i na przerwę schodzili prowadząc 2:0. Osiem minut po zmianie stron dążące za wszelką cenę do odrobienia strat „Rosomaki” trafiły z rzutu wolnego, zmniejszając rezultat do jednego gola. Emocje zatem wróciły ale niektórym ewidentnie puściły nerwy. W pewnym momencie pod bramką Morświnów tak się zakotłowało, że bardziej to przypominało młyn z gry w rugby, a cała bijatyka przeniosła się pod trybuny. Skończyło się tylko na dwóch czerwonych kartkach, ale przynajmniej jeszcze dwóch zawodników powinno wylecieć z boiska. Zarząd ligi postanowił się temu dokładnie przyjrzeć, bo to kolejna podobna sytuacja w tym sezonie i najwyższy czas zacząć surowo karać wszelkie przejawy agresji podczas rozgrywek Ligi Bemowskiej. Tymczasem Chyże nadal szukały swoich szans, ale to rywal był tego dnia lepiej dysponowany i to on odpowiedział. Sześć minut później gospodarze trafili na 3:1 a w czterdziestej piątej minucie podwyższyli na 4:1, rozstrzygając praktycznie losy meczu. W ostatniej minucie goście zdołali jeszcze wbić gola numer dwa. Ostatecznie Team Morświn zasłużenie pokonał Chyże Rosomaki 4:2 i wygrzebał się z ostatniego miejsca w tabeli, zbliżając się do swojego rywala na jeden punkt. Najlepszy na placu był golkiper Morświnów – Robert Bilski, który tego dnia kilka razy uratował swoich kolegów z poważnych opresji. |