Rywalizacja pomiędzy Moszna Squadem i Chemikiem Bemowo to prawdziwy klasyk Ligi Bemowskiej. Dodatkowym smaczkiem to tego widowiska był fakt, że obie ekipy w tym sezonie walczą o najwyższe cele. I od razu to starcie zaczęliśmy od mocnego ciosu. Już w 3 minucie wynik otworzył Piotr Grabowski, ale po chwili Adrian Brzuchacz wykorzystał podanie Mateusza Piziorskiego było 1:1. Potem MS przeżyła prawdziwą nawałnicę, gdyż w niespełna minutę „Chemicy” trzykrotnie obili słupek w ich bramce. W odpowiedzi dwie świetne sytuacje miał Michał Głębocki, ale skuteczność tego dnia nie była jego sprzymierzeńcem. Jednak tuż przed przerwą wyręczył go Mariusz Popek, który otrzymał świetną piłkę od Brzuchacza i mimo interwencji Norberta Margasa umieścił futbolówkę w siatce. Do przerwy było zatem 2:1. Od razu po wznowieniu gry Moszna uderzyła po raz kolejny. Ponownie w głównej roli wystąpił Brzuchacz, po raz drugi jako strzelec, a dobrym, ostatnim podaniem popisał się Marcin Napierski. Nie był to jednak koniec wrażeń. Nominalni gospodarze mieli swoje okazje, by „zabić mecz”, ale nie wykorzystali ich. Ekipa z Bemowa zaś znana jest z tego, że potrafi wyjść z każdych tarapatów. Tak było i tym razem. Między 35 a 38 minutą Krystian Lewandowski zanotował dublet i emocje odżyły na nowo. Przy stanie 3:3 obie drużyny mogły zapewnić sobie zwycięstwo, ale finalnie udało się to obrońcom tytułu. Na minutę przed upływem regulaminowego czasu gry kapitalnym uderzeniem popisał się Bartek Osoliński i było 3:4. Ten rezultat już się nie zmienił i trzy punkty powędrowały do Adriana Bery i spółki. Chemik Bemowo po fantastycznym widowisku okazał się lepszy i teraz losy złotego medalu są w ich rękach. Mimo porażki wielkie brawa należą się też Mosznie, która była równorzędnym rywalem, lecz zabrakło im nieco szczęścia.