Gramy Czasami przed meczem ze Znistą miało dwa cele. Musieli wygrać, by załapać się na miejsce na „pudle”, a także pomóc Pawłowi Staniszewskiemu powalczyć o najlepszego asystenta w lidze. I już od pierwszych chwil ekipa w czerwonych trykotach ostro wzięła się do roboty. Już po kwadransie było 5:0, a z boiska co chwilę było słychać donośne „Stanisz asysta!” w wykonaniu kapitana nominalnych gospodarzy Krzysztofa Sobolewskiego. Lecz po tym falstarcie przebudzili się goście, którzy zamierzali przeszkodzić rywalom w odniesieniu sukcesów. Stąd też prowadzeni przez Michała Kota jeszcze do przerwy zmniejszyli straty do 6:3. Z kolei w GC oprócz Staniszewskiego, który po pierwszej połowie zanotował aż pięć ostatnich podań, dobrze prezentował się zwłaszcza Krzysztof Fejcher. Po zmianie połów oglądaliśmy obustronną kanonadę i co chwilę jedna z drużyn znajdywała drogę do siatki. Lecz jedno było niezmienne. Paweł Staniszewski notujący kolejne asysty. Finalnie ten zawodnik uzbierał ich aż 10 na 12 trafień GC (a 34 w całym sezonie) i osiągnął swój cel, wygrywając statuetkę dla króla ostatnich podań (puchar za najlepszego strzelca miał już zapewniony). Z kolei Gramy Czasami już jako kolektyw także kończyli to widowisko w doskonałych nastrojach, gdyż po wygranej 12:7 zapewnili sobie brązowe medale. Krzysztof Sobolewski i spółka w dobrym stylu kończą zimę, ale brawa należą się też Zniście za ambitną walkę.