Po obiecującym początku sezonu w dołek wpadła drużyna FC Zaborów. Pojedynek przeciwko FC Fortuna był dobrą okazją do powrotu na dobre tory. Goście na pierwsze zwycięstwo czekali do poprzedniej kolejki, ale zrobili to w przekonującym stylu, co powinno być ostrzeżeniem dla rywali. Mecz rozpoczął się wybornie dla gospodarzy, którzy już w 1. minucie objęli prowadzenie po golu niezawodnego Adriana Dadasa. W kolejnych minutach FC Zaborów tradycyjnie starał się grać piłką, lecz przy okazji niebezpiecznie tracił piłkę pozwalając przeciwnikowi przejść do szybkiego ataku. Po jednym z przechwytów Ihor Rospodniuk doprowadził do remisu i można powiedzieć, że to był punkt zwrotny w meczu. Goście poczuli się pewniej i zaczęli przejmować inicjatywę. W szeregi gospodarzy z kolei wkradło się więcej chaosu, czego podsumowaniem była stracona bramka w ostatniej minucie pierwszej połowy. Po chwili przerwy i wznowieniu gry FC Zaborów uspokoił swoje poczynania i próbował doprowadzić do remisu. W 34. minucie z dystansu, w kierunku długiego słupka uderzał Adrian Dadas, a stojącemu tam Kamilowi Czarneckiemu zabrakło centymetrów, aby „dołożyć” nogę i skierować piłkę w światło bramki. Chwilę później dobrze uderzał Paweł Pszczoła, ale bramkarz był tam, gdzie powinien. W momencie, gdy czekaliśmy na trafienie wyrównujące, FC Fortuna powiększyła przewagę. Sprzed pola karnego strzał dobijał Vladyslav Sodoryi i jak się później okazało ustalił wynik meczu na 1:3. Do ostatnich minut gospodarze walczyli o zmianę rezultatu, ale po raz kolejny musieli uznać wyższość rywali i pozostali w środku ligowej tabeli. Goście natomiast zagrali solidne spotkanie i wiele wskazuje, że wskoczyli na wyższy poziom, co doda kolorytu ligowym zmaganiom.