Pierwsza połowa spotkania TS Ameba z Filarecka Fighter w ramach Czwartej Ligi Szóstek to była całkowita dominacja nominalnych gości. Już w 7 minucie wynik otworzył Filip Skrzęta (po podaniu Mateusza Kwiatkowskiego), a niecałą minutę później ten sam zawodnik obił słupek po uderzeniu z rzutu wolnego. Po chwili FF mieli okazję sam na sam, ale nie udało im się podwyższyć wyniku. Następnie TS A nieco opanowali sytuację, ale potem kolejne dwie szansę mieli zawodnicy w czerwonych trykotach. Jednak dzięki doskonałej postawie między słupkami Adama Daniluka nie stracili więcej goli i do przerwy było 0:1. Po nieco ponad pół godzinie gry do wyrównania doprowadził Bartek Gezma, w odpowiedzi Skrzęta dwukrotnie mógł wpisać się na listę strzelców, ale za każdym razem na jego drodze stawał Daniluk. W 33 minucie Gemza wyłożył piłkę jak na tacy Kubie Szafirowiczowi i było 2:1. A w 38 minucie po centrze z rożnego Bartka Sobiepanka Gemza pięknie przymierzył głową i zrobiło się 3:1. Lecz Filarecka nie zamierzała się poddawać. Niecałe 120 sekund później Skrzęta wykorzystał błąd defensywy TS A i zmniejszył straty na 3:2. Końcówka należała do Ameb. W 45 minucie Gemza skompletował hat-tricka (astysta Szafirowicz), a na sekundy przed upływem regulaminowego czasu gry rezultat na 5:2 ustalił Mateusz Piskorski, który wykończył akcję Macieja Burlewicza. TS Ameba mimo że przez większą część tego meczu nie imponowali, to i tak zwyciężyli i należą im się za to brawa. Na pochwały zasłużyła też Filarecka Fighters, której co prawda zabrakło skuteczności, ale ich występ mógł naprawdę się podobać.