Mając na uwadze, że w kończącym się sezonie Korsarze zapunktowali tylko dwukrotnie, trudno było się spodziewać, żeby mieli skutecznie stanąć na drodze Gladiatorów. Goście jednak nie mogli zlekceważyć przeciwników, ponieważ jakakolwiek strata punktów spowodowałaby pożegnanie się z szansami na mistrzostwo zimowej edycji Superligi6. Efekt był taki, że to gospodarze byli zmobilizowani do tego, żeby zapisać się jako drużyna, która „zabrała” Gladiatorom tytuł. Było to widać w pierwszym kwadransie, po którym mieliśmy nie lada sensację. Prowadzenie Korsarzy 4:0 wcale nie było dziełem przypadku. Byli bardzo konkretni w swoich poczynaniach, a skutecznością pod bramką rywali zawstydzali najlepsze drużyny w lidze. Pierwsza połowa zakończyła się rezultatem z początkowych 15. minut i szczerze mówiąc gra Gladiatorów nie dawała perspektyw na walkę o 3 punkty. Chwila przerwy, rozmowa i (wymuszona) zmiana taktyki gości miały przynieść efekty w drugiej odsłonie. Od gwizdka wznawiającego grę Gladiatorzy rozpoczęli bez nominalnego bramkarza. Tym razem miejsce między słupkami zajął Kamil Kuczewski (pełniący tą rolę w spotkaniu z Cyrkulatką Gruby „Dryna” niestety nabawił się kontuzji). Efekt był natychmiastowy, już w 27. minucie „Kaka” dograł piłkę do Kamila Kuźniewskiego, który obrócił się z piłką i po raz pierwszy pokonał bramkarza. Kolejne minuty to napór gości i nieliczne kontrataki gospodarzy. Po jednym z nich Korsarze ponownie trafili do siatki i zrobił się wynik 5:1. Gladiatorzy konsekwentnie realizowali swój plan i zamknęli rywali pod własną bramką. Kolejne 7 minut to świetny czas Filipa Błońskiego, który dwukrotnie dograł piłkę swoim kolegom i raz sam wykończył akcję wskutek czego w 39. minucie mieliśmy już rezultat 5:4 i jednostronną grę. Wydaje się, że Korsarze zbytnio skupili się na obronie prowadzenia niechętnie próbując kolejnych ataków. W 43. minucie „Kaka” jeszcze raz dograł piłkę do „Raula” i Gladiatorzy doprowadzili do remisu. Mimo, że to już był pewien sukces, nie dawał on nic gościom, jeśli grająca po nich eXc Mobile Ochota wygrałaby swoje spotkanie. Gladiatorzy zdawali sobie z tego sprawę i kontynuowali ataki. Świetną okazję zmarnował lotny golkiper, który nie wykorzystał rzutu karnego. Minutę później decydującą akcję przeprowadził jednak duet Pająk – Truszczyński. Bramka na 5:6 uratowała szanse na mistrzostwo w meczu, który wydawał się być formalnością dla gości. Swoją drogą, Gladiatorzy po raz kolejny pokazali, że lepiej idzie im gra w sytuacji, gdy ich losy wiszą na cienkiej nici. Ta umiejętność przyda im się w ostatnim spotkaniu, kiedy to będą musieli wygrać w bezpośrednim starciu o mistrzostwo Superligi6.