Faworyt w spotkaniu Bad Boys Zielonki i Lantry był jeden i zdecydowanie byli do Bad Boysi, którzy stawili się szeroką i solidną kadrą, natomiast Lantra nadal boryka się z kontuzjami i rozpoczęła mecz w sześciu oraz bez nominalnego bramkarza. BBZ nie zawodzili od samego początku. Z przodu spisywał się Paweł Szczepaniak razem z Patrykiem Winczurą, a z drugiej linii wspierali ich Michał Garlej i Piotr Wiśniewski. Już w pierwszej połowie wpakowali rywalom cztery bramki tracąc tylko jedną. Obraz spotkania nie zmienił się w drugiej połowie i BBZ przycisnęli Lantrę aż do wyniku 8:1, kiedy wszystkich zaskoczyła pogoda i lunął deszcz. Praktycznie cała druga połowa to walka nie tylko z przeciwnikiem, a również warunkami na boisku. Śliska trawa oraz piłka skutecznie przeszkadzały piłkarzom i bramkarzom. Zapewne przyczyniło się to do powiększenia wyniku, gdyż Lantra trochę się przebudziła i wykorzystała kilka sytuacji. Wynik mógł być mniej jednostronny gdyby nie świetna  dyspozycja bramkarza Bad Boysów, Mateusza Kowalczyka, który kilkoma odważnymi paradami ratował kolegów z opresji. Spotkanie zakończyło się wynikiem 11:4 i w przyszłym sezonie zobaczymy Bad Boysów w pierwszej lidze, gdzie mogą namieszać, jeżeli utrzymają formę.